poniedziałek, 4 marca 2013

Przyznaję się Wysoki Sądzie...

Ostatnio siedziałyśmy z jedną z Kubusiowych Ciotek przy kawce. W pewnym momencie Ciotka zaczyna relacjonować rozmowę przeprowadzoną z pewnym X.

-a do kogo Ty tak chodzisz na cmentarz?
- do naszego Aniołka...
(tu następuje konsternacja rozmówcy)
- do Kubusia, synka Sylwii...
- to ona straciła dziecko? ale ona wcale nie wygląda na matkę, która straciła dziecko...
- nie wygląda??? Sorry!!! to jak ma wyglądać???

Przyznaję się Wysoki Sądzie... Mija 16 miesięcy od śmierci Kubusia, a ja zaczęłam wychodzić z domu. Zaczęłam się śmiać... I jeszcze robię sobie rano makijaż... i dbam o to, by nie było widać moich siwych włosów... Nigdy nie chodziłam w czerni, to znaczy chodziłam jeśli miałam na to ochotę... I kazałam siostrze iść na wesele, wysuwając przy tym argument: "Kubuś tego by chciał"...

Może zewnętrznie nie wyglądam na matkę po stracie... Ale jeśli ktoś zajrzałby do mojego serca zobaczyłby krwawiącą ranę... Ranę, która nigdy się nie zagoi...


10 komentarzy:

  1. Sylwiunia jestes bardzo, dzielna.... pamiętam, pamiętamy o Kubusiu ...zawsze i na zawsze zostanie Naszym dzieciątkiem

    OdpowiedzUsuń
  2. Sylwiu, kochana dbaj o siebie.
    Kubuś na pewno chce mieć ładną i uśmiechniętą mamę.
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki Dziewczynki

    Czy jestem dzielna? Nie wiem, staram się, chociaż ciągle jeszcze przychodzą mega doły.

    Beti staram się dbać o siebie, żeby Kubuś się nie wstydził mamy przed resztą Bandy

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak pięknie pozory mylą. Tak wielu rzeczy ludzie nie widzą, nie czują... Gdyby tylko mogli zobaczyć nas bez "zewnętrza" i zajrzeć do wnętrza - do tej przeogromnej pustki bez dna... A Aniołkowe nie dość, że dźwigają ciężar straty, to jeszcze muszą zmierzyć się z ciężarem pustej już, ziemskiej rzeczywistości... I nie noszą tego bólu wypisanego na czole, takie są sprytne, że potrafią nosić żałobę w sercu i nie "chwalić" się nią i być silne dla innych...
    Uwielbiam Kropka, wiesz o tym... Choć go nigdy nie poznałam...

    OdpowiedzUsuń
  5. A moją odpowiedź wcięło :( postaram się odtworzyć. Jak bardzo pozory mylą... Jak niewiele potrafią zobaczyć, wyczuć ludzie... Jak bardzo potrafią być zaskoczeni "zewnętrznością". A gdyby ją zdjąć z Aniołkowych, zobaczyć można by ogromną pustą otchłań, której nie da się zapełnić... Zobaczyć można by ciężar straty i ciężar radzenia sobie z pustą już, ziemską rzeczywistością... Dzielne te Aniołkowe Mamy. I podzielne.
    Uwielbiam Kropka, wiesz o tym... Choć go nigdy nie poznałam...

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy Aniołkowe mamy nie mają prawa do normalnego życia?Żal i smutek noszę w sobie,a nie,żeby inni widzieli i mieli o czym rozmawiać.7 marca minie 3 lata,odkąd poroniłam długo wyczekiwaną pierwszą ciążę.

    "Czas nie leczy ran,tylko przyzwyczaja do bólu"

    zagubiona

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się z Tobą. Jak najbardziej mamy prawo do normalnego życia, chociaż po stracie Dziecka nigdy już nie będzie tak jak wcześniej.

    Dla Twojego Aniołka zapalam światełko [*]

    OdpowiedzUsuń