czwartek, 28 listopada 2013

Kubusiowe opowieści - Poszukiwacze zaginionego śniegu

- Kropek, czego tak zawzięcie szukasz wśród tych chmurek? - zapytał się zdziwiony Szymuś*.
- Szymku, szukam śniegowej chmurki. Bo teraz to już śnieg chyba może padać, prawda? - odpowiedział bardzo zajęty poszukiwaniami Kropek.
- Śniegowe chmurki to chyba schowali nasi Aniołkowi Dziadkowie. Pamiętasz Kropku, jak powtarzali, że to jeszcze nie czas na śnieg? - stwierdził zamyślony Lolek*.
- To chyba trzeba je odnaleźć. Już niedługo będą Święta i śnieg na Ziemi wtedy musi być - powiedział zamyślony Kropek.

Aniołkowej Bandzie nie trzeba było wiele mówić. W jednej chwili wszystkie Aniołki ruszyły na poszukiwanie zaginionej śniegowej chmurki. Poszukiwania trwały bardzo długo. Ale w końcu śniegowa chmurka została odnaleziona w zapomnianym chmurkowym magazynie.
- Hura! Znaleźliśmy! - wołały uszczęśliwione Aniołki.
- To teraz chyba możemy ja uruchomić? Tylko na jedną malutką chwileczkę, żeby zobaczyć czy działa - Kropek błagalnym wzrokiem popatrzył na swoich Przyjaciół.
- Kropek ale tylko na jedną chwilkę - zadecydował Szymuś.
Aniołki wspólnymi siłami wyciągnęły chmurkę z magazynu i ustawiły na niebieskiej łące.
- Nie działa - powiedział zmartwionym głosem Kropek.
- Spróbuj jeszcze raz - poradził przyjacielowi Szymuś.
- Próbuję i próbuję ale nic z tego. Jak teraz spadnie śnieg na Święta?  Nasza śniegowa chmurka jest zepsuta - powtarzał coraz bardziej zmartwiony Kropek.
- Przecież możemy ją zreperować - oświadczył uśmiechnięty Lolek.

Aniołki szybciutko zabrały się do pracy. Stukały, pukały, przykręcały śrubeczki. Kropek z Lolkiem udali się nawet  na Ziemię, żeby dowiedzieć się czy ich Tatusiowie wiedzą coś na temat reperowania chmurek. Obaj stwierdzili zgodnie, że  Tatusiowie wiedzą wszystko i skoro znają się na samochodach to i z chmurkami sobie poradzą. Aniołkowe Dziewczynki też nie próżnowały. Siedząc pod drzewem wycinały śniegowe gwiazdki. W końcu chmurka została naprawiona i napełniona płatkami bielutkiego śniegu.
- Teraz musi się udać - szepnął do siebie Kropek i uruchomił śniegową chmurkę.

I nagle na Ziemi zrobiło się biało. Spadające z Nieba płatki śniegu ubrały dachy domów i korony drzew w śnieżne czapki. Pan Mróz widząc padający śnieg, wyszedł ze swojego domu i rozpoczął malowanie mrozowych kwiatów na szybach. A Słońce wyciągnęło ze swojego kufra ciepłą czapkę i szalik.

-Udało się nam! - uśmiechnięte Dzieci podskakiwały radośnie.
- Ale chyba jeszcze trochę poczekamy z tym śniegiem - zadecydowały Aniołki i zmęczone pracą ułożyły się do snu pod swoimi puchowymi kołderkami.



******************************************
* Szymuś - Aniołkowy synek Iwonki
* Lolek (Karolek) - Aniołkowy synek Monilki

czwartek, 21 listopada 2013

Kubusiowe opowieści - Urodziny

Karolek był jednym z Aniołkowych Starszaków. To właśnie on razem z Piotrusiem witał wszystkie Maluchy przybywające do Aniołkowa i uczył wszystkiego co każdy Aniołek powinien wiedzieć.

 Pewnego dnia Karolek wezwał na chmurkę Aniołkową Bandę i powiedział:
- Słuchajcie, mój młodszy Braciszek ma dzisiaj urodziny. Wiem, że dostanie prezenty od Mamusi i Tatusia, ale ja też chciałbym dać mu jakiś prezent. I to musi być coś specjalnego. I tak sobie pomyślałem, że mój Brat mnie nigdy nie widział, a dzisiaj taki ważny dzień...
- Karolku powiedz od razu, że chcesz lecieć na Ziemię do swojego Braciszka - zaśmiał się cicho Kropek.
- No właśnie to Wam chciałem powiedzieć, tylko zastanawiam się czy taki prezent urodzinowy może być - dopytywał się Karolek.
Wszystkie Aniołki zgodnie odpowiedziały, że to doskonały pomysł na aniołkowy prezent urodzinowy.

Karolek szybko ubrał nową szatkę, wypolerował swoją aureolkę, bo przecież urodziny brata to poważna sprawa i ruszył z trzepotem skrzydełek na Ziemię.

Kacperek bawił się grzecznie w swoim pokoju, czekając na urodzinowe przyjęcie. Nagle zobaczył obok siebie małego, uśmiechniętego chłopca w białej szatce.
-Kim jesteś? Jak się tu dostałeś? Nie widziałem jak wchodziłeś do pokoju. Moja Mama też nie mówiła, że już przyszli goście
- Kacperku, jestem Karolek
- Karolek? - zdziwił się Kacperek.
- Tak ma na imię mój starszy braciszek, ale on nie mieszka z nami, tylko jest w Niebie. I na zdjęciach Karolek jest taki malutki, a Ty jesteś już duży, taki jak ja.
- Kacperku, to ja Twój brat. My w Aniołkowie też rośniemy, tak jak dzieci na Ziemi. Dzisiaj są Twoje urodziny i dlatego mogłem przyjść do Ciebie. 
- Karolku, to naprawdę ty? - Kacperek przecierał oczy ze zdumienia.
- Zaraz zawołam Mamusię, ale się ucieszy jak Ciebie zobaczy.
- Braciszku dzisiaj widzisz mnie tylko Ty. Mama wie, że zawsze jestem blisko was, ale nie może mnie teraz zobaczyć. A teraz zamiast się smucić to możemy się razem pobawić.

-Karolku a czy zostaniesz na moim przyjęciu - zapytał się Kacperek
-Nie mogę zostać. Muszę wracać do Aniołkowa.
-Ale Mama upiekła taki pyszny tort i będę dmuchał świeczki. Cztery świeczki, bo ja już nie jestem dzidziusiem.
- Oj nie jesteś dzidziusiem roześmiał się Karolek i mocno przytulił brata. - Naprawdę muszę już wracać.

Nagle chłopcy usłyszeli kroki i za chwilę Mama pojawiła się w drzwiach pokoju.
- Chodź Kacperku, zaraz przyjdą goście - powiedziała. - A powiesz mi w co się bawiłeś?
-Mamuś był u mnie Karolek i powiedział, że jest moim urodzinowym prezentem. I rozmawialiśmy, i bawiliśmy się razem zabawkami. I ja chciałem nawet oddać Karolkowi swoje zabawki, żeby miał się czym bawić w Aniołkowie. Bo wiesz Mamuś on mieszka w Aniołkowie... Ale śmieszna nazwa - Kacperek z przejęciem opowiadał o spotkaniu z bratem.
- Karolek i Kacperek razem... Ale jak to możliwe? - Mama miała łzy w oczach i jednocześnie radość w sercu.
- Kacperku, a powiedz mi czy Karolek jest jeszcze z nami? - zapytała cicho.
- Mamuś jest! Stoi tutaj, koło mojego krzesełka i mówi, że wszystkich nas bardzo kocha. Ale teraz już musi wracać do swojego Aniołkowego domu.
Karolek przytulił mocno Kacperka, a potem przytulił się do swojej Mamy.
- Trzymaj się mój wielki Mały Bracie!!!! I pamiętaj, że was wszystkich kocham - szepnął Karolek machając rączką na pożegnanie.

***********
Mamuś, ale fajoski prezent dostałem, prawda? to moje najlepsze urodziny - śmiał się Kacperek idąc z Mamą na swoje urodzinowe przyjęcie.
- Kacperku masz rację, to najlepsze urodziny - szepnęła Mama a potem odwróciła się i posłała całusa tam gdzie jeszcze przed chwilą stał Karolek







sobota, 16 listopada 2013

Kumple Kubusia też mają swoje święto

17 listopada, czyli  jutro swoje święto mają Ziemscy Kumple Kubusia. Tego dnia obchodzimy (już po raz trzeci) Światowy Dzień Wcześniaka.

Zgodnie z definicją Światowej Organizacji Zdrowia, wcześniak to dziecko urodzone pomiędzy 22 a 37 tygodniem ciąży. Na całym świecie przedwcześnie rodzi się aż jedno na dziesięcioro dzieci. Wcześniejszy poród może mieć wpływ na przyszły rozwój dziecka. Stanowi również bezpośrednie zagrożenie zdrowia i życia noworodka. Dlatego tak ważne jest, aby urodziny wcześniaków odbywały się w szpitalach o trzecim, najwyższym stopniu referencyjności. W Polsce rodzi się 314 000 dzieci, z czego 6,7% przedwcześnie, a więc przed 37 tygodniem ciąży.

Światowy Dzień Wcześniaka ma na celu podniesienie świadomości na temat wcześniaków i solidarność z rodzinami, które doświadczyły przedwczesnego porodu. (źródło

Przez trzy i pół miesiąca byłam mamą wcześniaka. Przed urodzeniem Kubusia, moja wiedza na temat wcześniactwa ograniczała się do stwierdzenia "Wcześniak, to po prostu trochę mniejsze wydanie noworodka". Urodziny Kubusia bardzo szybko zweryfikowały ten ciągle stereotypowy pogląd.

Kiedy pierwszy raz zobaczyłam Kropka, doznałam szoku. W chwili urodzenia Kubuś ważył 780 gram, czyli mniej niż torebka cukru. Rura respiratora była grubsza od jego rączek i nóżek. Mieścił się w dłoni pielęgniarki.

Podobnego szoku doznają chyba wszyscy Wcześni Rodzice. 

Tygodnie oczekiwania, aby wziąć swoje dziecko na ręce... Ciągła niepewność co przyniesie jutro... Rozpacz, kiedy śmierć ciągnie dziecko w jedną stronę, a lekarze w drugą...  Strach przed dzwonkiem telefonu, schowanego pod poduszką...

Jutro swoje święto mają Najwaleczniejsi z Walecznych. Pamiętam o wszystkich Kubusiowych Kumplach i ich Rodzinach. I wierzę, że Kubuś, gdzieś tam z niebieskiej chmurki opiekuje się nimi wszystkimi.







P.S. Dlaczego dzisiaj na fioletowo? Bo właśnie fiolet jest kolorem obchodów Dnia Wcześniaka :-)



środa, 13 listopada 2013

Nosimy w sobie ostatnie pożegnanie

Wpadła mi w ręce "babska" gazetka. I właśnie tam, wśród "historii z życia wziętych" znalazłam wypowiedź ks. Jacka Stryczka (prezesa Stowarzyszenia Wiosna), który o odchodzeniu naszych bliskich powiedział tak:

Zapewne, w sercu bliskich wciąż pojawiały się pytania: czy zrobiliśmy wszystko? a może mogliśmy więcej?
A ja zadam pytanie: czy nie za dużo?

Przyglądając się życiu i śmierci, mam na ten temat jasny pogląd: mamy prawo żyć, ale mamy też prawo umrzeć. Ponieważ od początku życia wiemy, że umrzemy, stoi przed nami wyzwanie, aby się do śmierci przygotować. Wiemy również, że nasi bliscy będą umierali.

Tak naprawdę nosimy w sobie ostatnie pożegnanie. Gdy przychodzimy na cmentarz to właściwie naszych bliskich już tam nie ma. Są prochy, ale nie człowiek. Na cmentarzu jest jednak ostatnie pożegnanie. Raczej porozumienie dusz niż ciał.

(...) Kocham Cię. Wiem, że kiedyś umrzesz, ale ja nie przestanę cię kochać. Nie przestaniemy cię kochać! - tak wypowiedziana miłość, ma moc dawania uśmiechu. I nie jest dokładaniem cierpienia.

Miłość zawsze pozostanie miłością. Szantaż (nie pozwolę ci odejść, nie możesz umrzeć) nie jest wyrazem miłości. Miłość ma to do siebie, że jest potężniejsza niż śmierć.


Wiem, że nie każdy zgodzi się z tymi słowami. Sama miałam problem z akceptacją faktu, że Kubuś odchodzi. Słowa "możesz odejść Synku, jeśli tylko chcesz" Były najtrudniejszymi słowami, jakie może wymówić matka. Długo musiałam mierzyć się z myślami, że gdybym nie wypowiedziała tych słów, to zdarzyłby się cud i Kubuś byłby z nami... Dzisiaj jednak wiem, że mój Kropek wybrał swoją drogę... On po prostu chciał odejść... A ja z miłości musiałam mu na to pozwolić

poniedziałek, 11 listopada 2013

Wstę(ą)p do Kubusiowych opowieści

Właściwie, to ten post powinien znaleźć się przed pierwszą Kubusiową opowieścią, ale jakoś wcześniej nie przyszło mi do głowy, aby opowiadania o Aniołkowej Bandzie opatrzyć jakimkolwiek wstępem...

Bardzo bałam się naszych pierwszych Świąt Bożego Narodzenia bez Kuby. przecież Kropek miał być z nami. Byliśmy przygotowani, że spędzimy ten czas w szpitalu, ale nikt z nas nie przewidywał tego co się stanie.

Kilka dni przed Wigilią, w mojej głowie pojawiła się pierwsza opowieść. Potem stopniowo powstawały kolejne. Czasami wystarczy jedno zdanie "rzucone" przez jedną z Aniołkowych i w mojej głowie rodzi się opowieść o przygodach Aniołkowej Bandy. Może to szaleństwo, ale wtedy, jakbym słyszała Kubusia szepczącego mi do ucha: " Mamuś powiedz innym Mamom, że jest nam tutaj dobrze"...

Chociaż najczęściej głównym bohaterem opowieści jest Kubuś (najłatwiej mi pisać o moim Synku), to tak naprawdę Kropkiem może być każde Anielskie Dziecko...

Wiem, że "Kubusiowe opowieści" nie są może najwyższych lotów pod względem literackim (literacki Nobel raczej mi nie grozi), ale płyną z głębi serca... Chcę wierzyć, że jest jakieś TAM, gdzie nasze Dzieci bawią się radośnie, psocą i bez cierpienia czekają aż kiedyś się znowu spotkamy...


niedziela, 3 listopada 2013

Kubusiowe opowieści - Szpitalna opowieść o sznurówce w nodze


Kropek właśnie spacerował sobie po niebieskiej łące, gdy na jednej z chmurek zobaczył swojego nowego przyjaciela Krzysia, obłożonego stosami grubych książek i czytającego w wielkim skupieniu.

- Krzysiu, a co ty tak czytasz? – zapytał się Kubuś.

-Uczę się Kropku o więzadłach – odpowiedział Krzyś

- Krzysiu a po co Ci wiedza o sznurówkach? Przecież w Niebie nie mamy bucików – dociekał z wielkim zainteresowaniem Kubuś.

- Kropek!!!! Ja nie uczę się o sznurówkach, tylko o więzadłach… takich co człowiek ma w nodze – wyjaśnił koledze, roześmiany Krzyś

- Bo wiesz, moja mamusia idzie do szpitala, słyszałem jak mówiła, że czas naprawić sobie nogę. I powiem ci w tajemnicy Kropku, że chociaż moja mamusia niczego się nie boi, to za szpitalami nie przepada. Więc postanowiłem, że musze być z mamą i pilnować żeby wszystko się udało – opowiadał przejęty Krzyś.

- Krzysiu, nie martw się!!! Już wołam Aniołkową Bandę i wszyscy razem pouczymy się o tych kolanowych sznurówkach, to znaczy więzadłach i będziemy razem z tobą pilnować twojej mamy – zapewnił przyjaciela Kubuś.

W jednej chwili, na Krzysiowej chmurce pojawiły się małe Aniołki zabrały się do wertowania książek.


                Nadszedł dzień, kiedy Mama Krzysia pojawiła się w szpitalu. Wokół niej zgromadziła się cała Aniołkowa Banda.

- Słuchajcie teraz uważnie Aniołki. Nie możemy wszyscy wejść razem z Krzysiową Mamą, tam, gdzie doktor będzie reperował nogę – powiedział Kubuś.

- Kubusiu, to się nazywa sala operacyjna – podpowiedział cicho Krzyś.

- Zróbmy tak… dziewczyny, wy zaopiekujecie się Krzysiowym Tatą, żeby się nie denerwował. Krzyś, ja i trzy Aniołki, które wiedzą małe co nieco o szpitalach, pilnujemy Mamy Krzysia. Reszta czeka w poczekalni razem z książkami, bo może trzeba będzie coś podpowiedzieć – Kropek szybko wyznaczył Aniołkowej Bandzie zadania do wykonania.

                Nagle na sali operacyjnej pojawili się lekarze i mama Krzysia. Zaczęła się operacja. Krzyś, bardzo przejęty, usiadł przy Doktorze – Chirurgu i podpowiadał mu do ucha co ma robić.

- Kropek, a to wiązadło to tak miało iść? – zapytał Krzyś.

 - Chyba tak… Lepiej nie gadajmy, tylko pilnujmy lekarzy, żeby nic nie zepsuli – odpowiedział Kropek.

 - Tylko się tak nie nachylajmy, bo nam aureole na stół spadną i wtedy dopiero zrobimy zamieszanie – dodał Krzyś.

- Może powinniśmy nasze aureolki zostawić w szatni, wtedy na pewno nic by nam z główek nie spadło – roześmiał się Kubuś.

                 Cały zespól operacyjny był bardzo zdziwiony, bo jeszcze żadna operacja nie przebiegała tak szybko i sprawnie.

- To dziwne, wydaje mi się, jakby ktoś do ucha mi szeptał co mam robić. A narzędzia, jakby mi same wskakiwały do ręki – powiedział Doktor- Chirurg. No zrobione…




- Proszę Pani, kolano jest już jak nowe –  powiedział po skończonej operacji Doktor-Chirurg.

- Operacja przebiegła pomyślnie. Jakby pilnowały Pani dobre anioły – dodał wychodząc z Sali.

- Panie Doktorze, żeby pan wiedział… - zaśmiała się cichutko Krzysiowa Mama.

- Synku, dziękuję Ci bardzo, że byłeś przy mnie. I tobie Aniołkowa Bando też dziękuję – Mama Krzysia szepnęła cichutko zapadając w sen.


**********
Bohaterem dzisiejszej opowieści jest nowy Anielski Przyjaciel Kubusia - Krzyś.
Krzysia i Jego cudownych Rodziców możecie poznać tutaj. 
A opowieśc miała swój poczatek od komentarza Mamy Krzysia pod jednym z jej postów :-)