środa, 14 października 2015

Ukochane, Nieutulalne, ale nie Utracone i my Osieroceni

Jutro mój czwarty DDU. Z pełną świadomością i trochę na przekór wszystkiemu jutro po raz kolejny obchodzić będę Dzień Dziecka Ukochanego.

Mimo, że jestem Aniołkową mamą, słowo "utracony" wywołuje we mnie drgawki. Wolę nazywać Kubusia i Aniołkową Bandę, dziećmi Ukochanymi, albo Nieutulalnymi.

Nieutulalne - takie określenie naszych Aniołkowych Dzieci znalazłam gdzieś w przepastnych czeluściach internetu właśnie przy okazji DDU. 

Nie chcę mówić o moim Synku utracony. Miłości nie można utracić, a Kubuś, mój maleńki Kropek, od pierwszego uderzenia jego serca do ostatniego uderzenia mojego był, jest i będzie Miłością.

Przy okazji tamtorocznych obchodów DDU został stworzony specjalny film, którego bohaterami są właśnie nasze Ukochane, Nieutulalne... Śmierć dziecka ciągle jest jeszcze tematem tabu, dlatego 15 października to pretekst żeby powiedzieć, że Aniołkowi Rodzice są, że żyją pośród Was. Mijacie nas nas na schodach, pracujecie z nami w jednym pokoju, siedzicie obok nas w autobusie czy tramwaju, robicie zakupy w jednym sklepie.

Niektóre z Aniołkowych Mam odważyły się mówić głośno o Stracie, odważyły się pokazać to, co straciły najcenniejszego - swoje Dzieci.

Dlatego jutro, kiedy zobaczycie wzbijające się w niebo kolorowe baloniki czy świecące lampiony pomyślcie ciepło nie tylko o naszych Ukochanych ale również o nas- Osieroconych Rodzicach...






poniedziałek, 29 czerwca 2015

Cztery

Na co dzień staram się nie myśleć "co by było, gdyby..." Przestałam zadawać sobie pytanie "dlaczego", bo wiem, że do końca życia i tak nie dostanę na nie odpowiedzi.

Dzisiaj pozwolę sobie na łzy, a siłę schowam głęboko w kąt...

29 czerwca, godzina 9.40...

Synku właśnie skończyłbyś 4 latka...

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Kubusiowe opowieści - Dzień Dziecka

Słońce dopiero przecierało zaspane oczy, w Aniołkowie wstawał nowy dzień. Anioł Maurycy wbiegł do Aniołkowej sypialni tak szybko, że zaczął gubić pióra ze swoich skrzydeł.

- Dzieciaki wstawajcie, dzisiaj jest TEN dzień - wołał ściągając z Aniołków chmurkowe kołderki.
- Maurycy, a nie przypominasz sobie, że to my zawsze wołamy głośno, że to TEN dzień? - zapytał się, mrugając do starego Anioła okiem, Kingusiowy Maluszek.
- A właściwie co to za TEN dzień? - mruknął, przecierając oczy Kropek.
- Dzieciaki, nie żartujcie, przecież wiem, że pamiętacie o Dniu Dziecka. Kto, jak nie Wy od tygodnia się dopytuje co się dzisiaj będzie działo w Aniołkowie - tym razem to Maurycy mrugnął do zaspanych Dzieci.

Aniołki jeszcze nigdy tak szybko nie ubierały swoich szatek. Kiedy były już gotowe wybiegły z sypialni i  otworzyły szeroko oczy ze zdumienia. Całe Aniołkowo przystrojone było tysiącami kolorowych baloników, fontanny tryskały czekoladą, stoły uginały się od lodów i tortów. Na widok placu zabaw, Aniołkom prawie pospadały z główek aureolki. Nawet Chóry Anielskie zaprezentowały się w nieco odmiennym niż zazwyczaj repertuarze. Co prawda Kubuś był nieco zaskoczony, że wszystkie deszczowe chmurki zamknięto w chmurkowym magazynie, ale pamiętał też, że Mama prosiła, żeby akurat w tym dniu zostawił swoje ulubione chmurki w spokoju.

-Zapraszam do zabawy - powiedział Maurycy. 
- Wszystkie dzieci  dzisiaj świętują, więc i Wy, moje drogie Aniołki świętujcie.

Rozpoczęła się szalona zabawa. Śmiechom i okrzykom zachwytu nie było końca. Wtem Maluszek podbiegł do Maurycego i z nieśmiałym uśmiechem zapytał - Maurycy w Aniołkowie wszystko jest możliwe, prawda?
- Tak Maluszku, przecież wszystkie o tym wiecie.
- Bo bardzo byśmy chciały, żeby nasze Ziemskie Rodzeństwo mogło zobaczyć jaki mamy wspaniały bal. Ale nie kiedyś, jak już będą z nami w Aniołkowie, tylko teraz, dzisiaj...
- Domyślałem się, że poprosicie właśnie o to - Anioł wcale nie był zaskoczony prośbą Aniołkowej Bandy.
- Wiecie, że Tutaj czas płynie zupełnie inaczej, dlatego kiedy wasze Rodzeństwo pójdzie już spać, to będzie śnić o Aniołkowie. W snach wszyscy będą razem z Wami - obiecał Maurycy.
- A nasze Mamy? i Tatusiowie? - wołały Aniołki.
- Jeśli każda Mama i każdy Tata odnajdzie w głębi swojego serca dziecko, którym kiedyś było, wtedy wszystko stanie się możliwe - szepnął Anioł.

Aniołki z niecierpliwością oczekiwały, kiedy na Ziemi zapadnie noc. I nagle całe Aniołkowo zaczęło rozbrzmiewać śmiechem. To Aniołkowa Banda witała swoich bliskich. Wspólne zabawy i śpiewy zdawały się nie mieć końca.

A kiedy nadszedł czas pożegnania, Maurycy szepnął do ucha każdej Mamie i każdemu Tacie - Pamiętajcie, że byliście dziećmi...








wtorek, 26 maja 2015

Jestem mamą

Zastanawiam się często od którego momentu zaczyna się macierzyństwo? Kiedy kobieta staje się matką? Czy jest to chwila, w której ujrzymy dwie kreseczki na teście ciążowym, czy kiedy poczujemy pierwsze ruchy, czy moment, kiedy po raz pierwszy weźmiemy swoje dziecko w ramiona? Pewnie ile ludzi, tyle będzie odpowiedzi na te pytania.

Dzisiaj Dzień Matki i moje myśli przybierają na sile.  Niejednokrotnie spotkałam się z krzywdzącą opinią, że Aniołkowe Mamy tak naprawdę nie są matkami. Jedna ze znajomych Aniołkowych napisała dzisiaj, że ludzie traktują ją jak wariatkę, bo chce obchodzić ten dzień, tak jak każda inna mama. Nie ma dziecka - nie jesteś matką...

Nie mogę pojąć dlaczego odbiera się prawo do miana matki kobietom, które straciły dzieci? Przecież każda z nas nosiła w sobie nowe życie. Każda z nas kochała swoje dziecko od pierwszej chwili aż po ostatnie uderzenie serca. Nasze dzieci odeszły, ale my nie przestałyśmy być matkami, bo nasza miłość jest silniejsza niż śmierć.

Głośno mówię o tym, że jestem podwójną mamą. Mam dwóch synów... Jeden z nich jest przy mnie, drugi zamieszkał w Aniołkowie...

Niektóre z nas odważyły się mówić i przełamywać tabu związane z macierzyństwem i stratą dziecka. Pokazując nasze twarze, chcemy powiedzieć głośno w imieniu wszystkich Aniołkowych Mam, że byłyśmy, jesteśmy i będziemy MATKAMI do ostatniej minuty naszego życia.



Mamuś, a Tobie w tym Dniu, powiem po prostu: Dziękuję, że jesteś!


wtorek, 19 maja 2015

Kaśka, Kasia, Kasiula [*]

Są takie momenty w życiu, kiedy nie wie się jak ubrać myśli w słowa. Dzisiaj jest jeden z takich dni...

Mimo, że od otrzymania tej wiadomości minęło kilka godzin, wciąż nie wierzę, a może nie chce wierzyć, że niespodziewanie odeszła Osoba bliska mojemu sercu... Jedna z tych szczególnych Dziewczyn, które wspierały mnie w najtrudniejszych chwilach mojego życia...  Kasia, Kaśka, Kasiula... Cudowna Mama, Niezwykła Kobieta, zawsze uśmiechnięta mimo przeciwności losu...

Kasiu nie potrafię o Tobie pisać w czasie przeszłym... przecież zaledwie przedwczoraj wspominałam nasze spotkanie u Agaty... przecież zaledwie kilkanaście dni temu "lajkowałyśmy" swoje wpisy... przecież niecały miesiąc temu chwaliłaś się, że po raz kolejny zostaniesz mamą... Nie potrafię napisać; żegnaj... Nie potrafię odnaleźć sensu w bezsensie... Przecież to nie tak miało być...

Ciągle łudzę się nadzieją, że to wyjątkowo głupi żart, a Ty za moment pojawisz się z tekstem: "Dziewczęta, ale Was ożartowałam"...

Dziękuję Ci kochana za wszystkie ciepłe słowa, za nieprzespane noce, kiedy uaktywniał się nasz klan Matek - czasami - Wariatek, za każdą minutę śmiechu... Za to, że miałam zaszczyt Cię poznać...

Myślami jestem z Twoimi mężczyznami... a Ty na zawsze pozostaniesz w moim, w  naszych sercach [*]


piątek, 13 marca 2015

33333

Taki mały jubileusz Myśli-odsiewni :-)

33333 wejść na bloga
257 komentarzy
110 postów
10 obserwatorów
1.5 roku od pierwszego postu


DZIĘKUJĘ!!!!
za każde wejście, za każdy komentarz i za to że jesteście :-)

czwartek, 12 marca 2015

Dlaczego wstawiasz takie ohydztwo?



*opisane poniżej sytuacje nie dotyczą mnie osobiście, ale każda z nich jest prawdziwa...

"Czy musisz wstawiać TAKIE OHYDZTWO na swoją tablicę?"
"No wiesz, tak się z TYM obnosić..."
"Powinnaś się leczyć, pokazywać TAKIE RZECZY, to już lekka przesada..."

Przytoczone powyżej teksty wcale nie dotyczą treści przy których "50 twarzy Greya" to "mały pikuś". Nie dotyczą również zdjęć ociekających krwią... Co może u niektórych budzić takie oburzenie, obrzydzenie i zaburzać ich poczucie estetyki?

No cóż, Aniołkowi (nie myśląc o bliźnim) wspominają na forum publicznym o swoich zmarłych Dzieciach, wstawiają zdjęcia aniołków, zapalają wirtualne znicze... Czasami w domu mają zdjęcia USG... Albo na honorowym miejscu na półce stoi pierwsze i zarazem ostatnie zdjęcie ich Dziecka... I jeszcze głośno mówią o Dniu Dziecka Utraconego... A niektórzy nawet pokazują zdjęcia nagrobków...

Straszne, prawda?

Nikogo nie dziwi wszechobecna golizna w Sieci, Mało kogo bulwersują obrazki wyszydzające wszystko i wszystkich... A tak wielu zgorszonych jest tym, że Aniołkowi po śmierci swojego Dziecka nie przestają być Rodzicami.


W tamtym roku ogromne poruszenie w mediach społecznościowych wywołała sesja zdjęciowa, którą amerykańskie małżeństwo zorganizowało po śmierci ich córeczki Monroe (tu możecie przeczytać artykuł, a tutaj przeczytacie o działalności Amerykańskiej Fundacji "Now I Lay Me Down To Sleep"). To są niektóre komentarze zaczerpnięte z Onetu: "Kto przy zdrowych zmysłach w obliczu takiego nieszczęścia myślałby o sweet fotce z nieboszczykiem? Chyba tylko można tłumaczyć to szokiem...", "Ekshibicjonizm", "bo to jest chore żeby takie zdjęcia upubliczniać, to powinno zostać dla nich, tylko lans na zmarłe dziecko i nic więcej", "Obrzydliwe... budzi niesmak... pierwsze skojarzenie - potraktowali zmarłe dziecko jak lalkę, przebrali kilka razy i pstryknęli zdjęcia... a już zupełnie nie rozumiem jaki był sens umieszczania zdjęć na FB..."


**************

Wszystko co opisałam powoduje u mnie stan totalnego szoku. Od ponad trzech lat moi Znajomi wiedzą, że jestem Aniołkową mamą. I nigdy nie zdarzył mi się negatywny komentarz pod zdjęciem Kubusia. Przy rocznicach urodzin i śmierci moi Znajomi wstawiają wirtualne znicze Piszą, że pamiętają. Nie dziwią się artykułom prasowym traktującym o śmierci dziecka. Nie reagują strachem ani agresją, kiedy przed 15 października zmieniam zdjęcie profilowe na przypominające o Dniu Dziecka Utraconego. Pod moimi wpisami na blogu znajduję takie komentarze Nieaniołkowych Przyjaciół: "Sylwuś... dziękuję za ten filmik, z tych zdjęć... Wiem, ile Cię to kosztowało... Dziękuję. Trzymaj się. Upłakałam się bardzo..."


***************

A ja ciągle mam nadzieję, że jeśli moi Znajomi mogą zachować się z takim taktem i szacunkiem, to inni też się tego kiedyś nauczą...










czwartek, 26 lutego 2015

Czy oczekujemy zbyt wiele?

Czy wyobrażacie sobie sytuację, kiedy kilka dni po śmierci współmałżonka ktoś mówi zrozpaczonej wdowie/wdowcowi: " Ogarnij się, weźmiesz sobie następnego/ następną?

Czy kiedy umiera ktoś bliski pozbywacie się z domu pamiątek, zdjęć? Czy przestajecie rozmawiać o takiej osobie i traktujecie ją jakby nigdy nie było jej w waszym życiu?

Czy w przypadku śmierci rodziców, współmałżonków ktokolwiek zabrania żałoby?

Podejrzewam, że odpowiedzią na wszystkie te pytania jest "NIE"...

Zastanawiam się dlaczego przeżycie żałoby dane jest wszystkim tylko nie Rodzicom po Stracie? Dlaczego można wspominać zmarłą mamę, ojca, męża, żonę, rodzeństwo, a rozmowy czy wspomnienia o zmarłym dziecku wprawiają ludzi w taki popłoch? Dlaczego pamiątki po wszystkich bliskich zmarłych są w porządku, a zdjęcie zmarłego dziecka (często jedyna pamiątka) traktowana jest jak coś nieodpowiedniego, wręcz obrzydliwego? Dlaczego słowa: "lepiej, że umarło" kierowane są  do osieroconych Rodziców? Dlaczego tak wiele osób zapomina, że nasze Dzieci to nie było "TO"? Nasze Dzieci miały imiona...

Czy naprawdę Aniołkowi Rodzice oczekują zbyt wiele?

W rozmowach z innymi Mamami podkreślam, że często zachowanie ludzi nie jest spowodowane chęcią sprawienia krzywdy a wynika z prostej niewiedzy i strachu. Śmierć dziecka ciągle jest tematem tabu, jest czymś tak niepojętym, że ludzie wokół nas nie wiedzą jak się zachować, co powiedzieć... Tylko czasami chęć pomocy, czy ulżenia w bólu powoduje zupełnie odwrotny skutek. Bo czy mogą być pocieszeniem słowa: "Bóg tak chciał", albo "będziesz miała następne?

Żeby zacząć żyć na nowo, musimy przejść cały proces żałoby. Żeby myśleć o kolejnym dziecku, musimy opłakać to, które odeszło. Chowanie zdjęć, brak rozmów, udawanie, że zmarłego dziecka nigdy nie było wcale nam nie pomaga...

My, Aniołkowi Rodzice, nie chcemy litości... Chcemy tylko odrobiny zrozumienia... Wystarczy nam Wasza obecność, bez słów, z potrzymaniem za rękę... My nie zarażamy żałobą... A to właśnie Wy wszyscy wokół nas, możecie być dla nas najlepszym lekarstwem...

czwartek, 8 stycznia 2015

WOŚP = NADZIEJA




Prawdopodobnie żadna z osób hejtujących z takim zapałem WOŚP nigdy nie była w sytuacji, gdy oddziały szpitalne na długi czas stawały się domem zarówno dziecka, jak i rodziców.

Prawdopodobnie nazwy wielu chorób i urządzeń szpitalnych znają jedynie z seriali typu "Na dobre i na złe", "Ostry dyżur, czy "Dr House".

Prawdopodobnie nigdy nie usłyszeli słów: "Wasze dziecko jest w stanie krytycznym, proszę się pożegnać..."

Orkiestra gra ponad połowę mojego życia. Każdego roku wrzucałam do puszki przysłowiową złotówkę i nigdy nie pomyślałam ile WOŚP będzie znaczyć dla mnie i moich bliskich. Mimo, że nasza historia nie ma happy endu, do końca życia będę dziękować losowi, że Kubuś urodził się w Białej Podlaskiej. Trafiliśmy na cudownego dr Riada Haidara  i Jego Zespół (prawdziwe Anioły w białych fartuchach). Ale nawet najzdolniejszy lekarz nie jest w stanie pomóc pacjentowi, kiedy brakuje sprzętu. My mieliśmy to szczęście, że bialski oddział wyposażony jest w najnowocześniejszy sprzęt właśnie dzięki WOŚP.

WOŚP=NADZIEJA

To właśnie Wy - Wolontariusze Orkiestry i Wy - wrzucający do orkiestrowych puszek daliście nam najcenniejszy dar. Podarowaliście nam  trzy miesiące z Kropkiem. To dzięki Wam zespół Lekarzy mógł podjąć walkę o życie naszego Synka. To właśnie Wy daliście nam nadzieję... I dlatego wciąż będzie za mało słów by powiedzieć Wam wszystkim "Dziękuję".

A wszystkim hejterom życzę po prostu zdrowia i tego żeby nie musieli nigdy korzystać ze sprzętu Orkiestry.