wtorek, 23 grudnia 2014

Oszaleli Anieli

I znowu w tym roku nie zabrzmi u mnie "Kolęda dla Nieobecnych". Z uporem nie nazywam Kubusia dzieckiem utraconym, więc chociażby z tego powodu utwór, który ma w tytule słowo "nieobecny" nie pasuje mi do Świąt.

Dzisiaj, dzień przed Wigilią wyobrażam sobie, że w Aniołkowie oszaleli Anieli. Aniołkowa Banda na pewno stroi choinki. Uzdolnione Aniołki razem z Chórami Anielskimi ćwiczą "Gloria in excelsis Deo". Kropek zamiast śpiewać na pewno szuka zaginionej śniegowej chmurki ( bo przecież śnieg na Boże Narodzenie jest niezbędny).

Kiedy przyjdzie zmrok i Aniołkowa choinka rozjarzy się milionami gwiazdek, nasze Dzieci usiądą wokół swego przyjaciela Maurycego i jeszcze raz wysłuchają opowieści o Betlejemskiej Stajence.

A kiedy przyjdzie Ta Noc, tak bardzo wyjątkowa, zgromadzone wokół Maleńkiego wezmą w swoje małe rączki Miłość, Radość i Nadzieję i przekażą je wszystkim na Ziemi...

Pomódlmy się w Noc Betlejemską, 
W Noc Szczęśliwego Rozwiązania, 
By wszystko się nam rozplątało, 
Węzły, konflikty, powikłania. 
Oby się wszystkie trudne sprawy 
Porozkręcały jak supełki, 
Własne ambicje i urazy 
Zaczęły śmieszyć jak kukiełki. 
Oby w nas paskudne jędze 
Pozamieniały się w owieczki, 
A w oczach mądre łzy stanęły 
Jak na choince barwnej świeczki. 
Niech anioł podrze każdy dramat 
Aż do rozdziału ostatniego, 
I niech nastraszy każdy smutek, 
Tak jak goryla niemądrego. 
Aby wątpiący się rozpłakał 
Na cud czekając w swej kolejce, 
A Matka Boska - cichych, ufnych - 
Na zawsze wzięła w swoje ręce. 
/x. Jan Twardowski/





poniedziałek, 17 listopada 2014

O Dniu Wcześniaka inaczej

17 listopada kolejny raz obchodzimy Światowy Dzień Wcześniaka. O Ziemskich Kumplach Kubusia pisałam już tutaj. W tym roku i w tym szczególnym dniu, post ten chciałabym poświęcić wyjątkowym osobom, - Wczesnym Mamom.

Wczesne macierzyństwo znacznie różni się od tego "zwykłego". Po pierwsze pojęciem czasu. Przy nawet kilkumiesięcznym pobycie w szpitalu (w przypadku tych najbardziej skrajnych  wcześniaków) bardzo długo nie myśli się o jutrze. Ważne jest tu i teraz. Z drugiej strony niecierpliwie czeka się na moment kiedy wreszcie weźmie się dziecko na ręce, kiedy będzie można je przytulić, tak prawdziwie, po matczynemu.

Po drugie słownik Wczesnej Mamy bardzo szybko wzbogaca się o słowa dziwnie brzmiące w uszach statystycznego Kowalskiego. Pulsoksymetr, saturacja, retinopatia, dysplazja, wylewy dokomorowe, immunoglobulina - jeszcze trzy lata temu takie słowa słyszałam przy okazji oglądania "Ostrego Dyżuru", czy "Na dobre i na złe". Wczesna Mama pojęcia medyczne opanowuje z prędkością światła i po pewnym czasie posługuje się nimi z iście lekarską biegłością.

Po trzecie, walka Wczesnych Mam, w wielu przypadkach, nie kończy się wraz z opuszczeniem szpitalnych murów, bo niestety wcześniactwo wiąże się z licznymi powikłaniami. Walka ta trwa niekiedy całe lata.

Dlaczego Wczesne Mamy to wyjątkowe osoby? Mimo własnych problemów zawsze są gotowe pomóc innym mamom. Pamiętam swój pierwszy post na wcześniaczym wątku Baby Boom. Już po kilku minutach odezwały się dziewczyny, które cierpliwie uczyły mnie bycia mamą Wcześniaka. Były ze mną w chwilach trudnych i w tych radosnych. Zawsze będę pamiętać jak mocno kibicowały Kropkowi i jak bardzo płakały ze mną, kiedy Kubuś odszedł.

Wyjątkowość moich Wczesnych polega również na tym, że wcześniactwo, ciągle obecne w ich życiu nie pozbawiło Ich pasji i ogromnego poczucia humoru. Wielogodzinne dyskusje nad wyższością Ptasiego Nabiału nad innymi słodyczami,  okraszone tak zwaną (tfu)rczością własną (Aga K - pamiętam złożoną pod wpływem chwili obietnicę popełnienia poematu o tematyce dowolnej), wprowadzanie w czyn przepisów Mistrzyń Kuchni, czy po prostu zwykłe babskie pogaduchy o wszystkim i o niczym. I tak mogłabym wyliczać i wyliczać bez końca... Te wieczorno - nocne "głupawki" wielokrotnie pozwalały mi chociaż przez chwilę zapomnieć...

Nawet teraz wystarczy jedno słowo rzucone w Internetową przestrzeń, że jedna z nas  boryka się z problemem, a wszystkie są gotowe do pomocy. Po prostu takie już są, te moje Wczesne Mamy.

To zaszczyt, że mogłam Je poznać...



 P.S. Post miał tysiąc pięćset sto dziewięćset różnych wersji :-) Pisałam, poprawiałam, kasowałam i zaczynałam od nowa. W końcu postanowiłam zostawić jak jest :-)

niedziela, 2 listopada 2014

Stale obecni...

Mówiła że naprawdę można kochać umarłych
bo właśnie oni są uparcie obecni
nie zasypiają
mają okrągły czas więc się nie śpieszą
spokojni ponieważ niczego nie wykończyli
nawet gdyby się paliło nie zrywają się na równe nogi
nie połykają tak jak my przerażonego sensu
nie udają ani lepszych ani gorszych
nie wydajemy o nich tysiąca sądów
zawsze ci sami jak olcha do końca zielona
znają nawet prywatny adres Pana Boga
nie deklamują o miłości
ale pomagają znaleźć zgubione przedmioty
nie starzeją się odmłodzeni przez śmierć
nie straszą pustką pełną erudycji
nie łączą świętość z apetytem
bliżsi niż wtedy kiedy odjeżdżali na chwilę
przechodząc obok z niepostrzeżonym ciałem
ocalili znacznie więcej niż duszę

/Jan Twardowski/





Wszystkim naszym Bliskim, którzy odeszli, a jednak są stale obecni [*]

sobota, 1 listopada 2014

List z Aniołkowa

Kochani Rodzice

Postanowiłyśmy napisać do Was, bo dzisiaj nasze Święto. Wiemy, że mamy urodziny i Aniołkowe urodziny, i jeszcze Dzień Dziecka Ukochanego, i mnóstwo innych Świąt. ale dzisiejsze Święto jest najfajniejsze ze wszystkich. Nawet nasz Przyjaciel - Anioł Maurycy zazdrości nam tego Święta. Chociaż bardzo by chciał być Świętym to nie może nim zostać, bo jest najprawdziwszym Aniołem.

A nasz drugi Przyjaciel - Święty Piotr ciągle drapie się o głowie i cały czas powtarza, że takich Świętych jak my, to Aniołkowo dawno nie widziało :-) 

Tutaj jest naprawdę fajnie i możemy robić rzeczy, których nie moglibyśmy robić, gdybyśmy mieszkali na Ziemi. A najfajniejsze jest to, że możemy się Wami opiekować i pomagać Wam, kiedy tylko tego potrzebujecie.

Dlatego dzisiaj uśmiechajcie się, bo przecież nie każda Mama i nie każdy Tata może być rodzicem Świętego.

Kochamy Was bardzo

Wasi Święci ( czyli po prostu Aniołkowa Banda)


środa, 15 października 2014

Boli...

3 lata..
156 tygodni...
1092 dni...
26208 godzin...

...Tęsknoty

I znów mimo bólu postaram się być dzielna, bo przecież obiecałam...
I znów pojawi się myśl: Jakby to było, gdybyś był...
Tutaj...
Nie w Aniołkowie...



Kubuś "Kropek"
29.06.2011 - 15.10.2011
Nie Utracony, a na zawsze Ukochany...

wtorek, 14 października 2014

Kubusiowe opowieści - My jesteśmy Ukochane

Od kilku dni w Aniołkowie trwało wielkie poruszenie. Aniołkowa Banda z zapałem czyściła swoje aureolki i szykowała świąteczne szatki. Przy tym z ciekawością zerkała raz po raz na Ziemię. Dzieciaki nie mogły się doczekać kolorowych baloników i jasnych światełek, które tego dnia szybowały z Ziemi prosto do Aniołkowa.

- To już jutro, już jutro - szeptały podekscytowane Aniołki
- Dzieciaki, co będzie jutro? - zapytał Anioł Maurycy
- Jutro jest nasze Święto, takie specjalne - odpowiedziały Dzieci
- Nazywa się Dzień Dziecka Utr... - Aniołki nie dokończyły ostatniego wyrazu, bo zobaczyły minę Kubusia. - Jutro mamy Dzień Dziecka Ukochanego - chórem powiedziały wszystkie Aniołki.
 - Więc jak w końcu nazywa się ten dzień? Utracony, czy Ukochany, bo ja na prawdę nic już nie rozumiem. - Maurycy podrapał się ze zdziwieniem po swej Anielskiej głowie.
- Maurysiu, my ci wszystko zaraz wytłumaczymy. W tamtym roku nasz Kropek bardzo się zdenerwował, bo usłyszał, że wszyscy na Ziemi nazywają nasze święto Dniem Dziecka Utraconego. I my się z Kropkiem wszystkie zgadzamy, że nie jesteśmy Utracone, tylko Ukochane.
- W dalszym ciągu tego nie rozumiem - powiedział Maurycy.
- Oj Maurycy, posłuchaj uważnie i powiedz nam, czy nie mamy racji - Aniołki otoczyły przyjaciela wielkim kołem i zaczęły mówić po kolei.
- Jak nasze Rodzeństwo idzie do szkoły, albo do przedszkola to Rodzice  nie widzą ich w tym czasie, ale wiedzą, że niedługo się zobaczą. I przecież cały czas kochają nasze Rodzeństwo, nawet jak przez moment ich nie widzą.
- Albo  Rodzice się nie widzą, bo idą do pracy. Nawet jak przez chwilę są oddzielnie to nie przestają się kochać.
- I teraz najważniejsze... chociaż mieszkamy w Aniołkowie, to nasi Rodzice nawet na chwilę nie przestali nas kochać. I wiedzą, że za aniołkową chwilę się spotkamy i będziemy już razem na zawsze. To tak jakby nasze Rodzeństwo wróciło ze szkoły, albo rodzice spotkali się po powrocie z pracy.

Maurycy uśmiechnął się swoim specjalnym anielskim uśmiechem i powiedział:
- Jesteście bardzo mądrymi Aniołkami i macie we wszystkim rację. Nie jesteście Utracone, tylko Ukochane.

- I wiesz Maurycy, już nie tylko Mama Kropka mówi, że to Dzień Dziecka Ukochanego. Inne Mamy też tak mówią. A my chcemy, żeby wszystkie Mamy tak nazywały nasz Dzień. I Tatusiowie też... To tak fajosko brzmi... Dzień Dziecka Ukochanego...


*********

Kochani Aniołkowi Rodzice, od tamtego roku TEN DZIEŃ, nazywam zgodnie z życzeniem Kubusia Dniem Dziecka Ukochanego :-) Pamiętajcie, że jeśli się Kogoś kocha to nie można Go utracić. Nauczył mnie tego mój Aniołkowy Synek


wtorek, 7 października 2014

Oni też osieroceni...

Niedzielny późny wieczór... Kładę się spać, ale z przyzwyczajenia włączam telewizor... Nagle szok... Jeden, drugi, trzeci kanał informacyjny... Na każdym żółty pasek z wiadomością... Nie chcę uwierzyć, więc sprawdzam Internet. Na każdym portalu ta sama wiadomość... Nie żyje Anna Przybylska...

Może wydawać się to dziwne, że tak może dotknąć śmierć kogoś, kogo znamy jedynie ze szklanego, telewizyjnego okienka albo z reklamowych plakatów. Dlaczego tak wiele osób dotknęła śmierć Ani? Pięknie o tym napisała Mama Krzysia.

Pierwsze myśli (chyba każdego) - jak poradzą sobie Dzieci Ani. Oliwka i Szymek, którzy z racji wieku rozumieją tak wiele, może dla nich zbyt wiele. I mały Jaś, który mamę będzie pamiętał tylko z pamiątkowych fotografii i opowieści taty i rodzeństwa... Jak poradzi sobie  nowej, tak trudnej rzeczywistości Jarek - Mąż Ani...

Moje myśli krążą dzisiaj nieustannie wokół Rodziców Ani... Przecież oni stracili swoje dziecko... To nic, że Ania była dorosłą kobietą, żoną i matką... Dla rodziców, dziecko zawsze pozostanie dzieckiem... I nie jest ważne, czy śmierć zabiera maleństwo jeszcze w ciepłym brzuchu mamy, czy dziecko miało rok, 5 czy 20 lat. Dla każdego rodzica śmierć dziecka to niewyobrażalna strata i rana w sercu, która już nigdy się nie zagoi...

I może właśnie teraz Osieroceni Rodzice ze łzami wspominają jej pierwszy krzyk, jej pierwsze słowo, pierwszy dzień w szkole, jej pierwszą nastoletnią miłość , pierwszy sukces na ekranie... A przed oczami mają jej ostatni oddech i ostatnie uderzenie serca....

I znowu dzisiaj albo jutro pojawią się w Nich pytania "Dlaczego?" i bolesna świadomość, że nagle został zakłócony pewien porządek, w którym to dzieci powinny stać nad trumną rodziców...  I ból, który stanie się Ich nieodłącznym towarzyszem...

Zostaną tylko wspomnienia...




czwartek, 25 września 2014

Urodzinowe życzenie

Ostatnio bardzo zaniedbałam bloga... Chociaż w głowie tkwi co najmniej trzy nowe posty, nie miałam po prostu czasu, żeby siąść i spisać je na spokojnie. W dodatku zbliżają się kolejne dołowate dni...

Często zdarza mi się odkryć coś niespodziewanego, coś niezwykle mocno chwytającego za serce, coś co wyciska łzy z oczu... Coś, co każe zatrzymać się na chwilę...

Już sama nazwa profilu na FB wskazywała, że wpisy nie będą należały do tak zwanych lekkich i przyjemnych... "Mój Syn będzie Aniołem"... i prośba Mamy małego Frania:
"Czy jeden mały niepełnosprawny chłopczyk może zmienić świat??? Chłopczyk, który nie widzi, nie słyszy a jedyne na co reaguje to ból???chłopczyk, który całe dnie spędza w łóżku???
zapewne nie choć jak każda matka pragnę by życie moich dzieci miało jakiś sens...a Franiowi tego życia już niewiele zostało...dlatego proszę Was o pomoc... po raz kolejny

Jak wiecie już 16 września Franuś będzie miał 3 urodziny... proszę Was o jeden dobry uczynek do tego dnia ...
może to być uśmiech do pani siedzącej na kasie 10 godzinę, odwiedziny u babci, której nie widzieliśmy od Wigilii; podanie ręki na zgodę dla męża/ żony po wieczornej kłótni; czekolada dla zasmarkanego chłopca z osiedla; a może po prostu wyłączcie na godzinę telewizor i spędźcie ją z własnymi dziećmi na zabawie, spacerze do parku..a może odwiedzicie z kawałkiem ciasta lub miską gorącej zupy samotnie mieszkającą sąsiadkę???
Spełniając te DOBRE uczynki myślcie o Franiu..."

....

I myślę o małym Franiu... Ale przede wszystkim myślę o Jego Mamie...



sobota, 26 lipca 2014

Kubusiowe opowieści - Początek

Kropek mieszkał w Aniołkowie już prawie trzy ziemskie lata. Bo musicie wiedzieć, że czas w Aniołkowie płynie zupełnie inaczej niż na Ziemi. Na Ziemi mija rok, a w Aniołkowie chwila tak krótka jak podmuch Anielskich skrzydełek.

W swoje trzecie urodziny Kubuś dostał swój wymarzony prezent. Został w końcu Aniołkowym Starszakiem i razem z innymi Starszakami witał wszystkie Aniołkowe Dzieci, które przybywały do swojego nowego domu. Pokazywał im Aniołkowo i uczył wszystkiego co każdy Aniołek wiedzieć powinien. 

A tak to się wszystko zaczęło...

(Ziemia, trzy lata wcześniej)

- Popatrz tylko, jaki nasz Synek jest maleńki. Mieści się w naszej dłoni - powiedział Tata do Mamy.
- Nasz Kubuś... Wygląda jak maleńka kropeczka. Nasz maleńki Kropek... - szeptała cicho Mama gładząc delikatnie Kropkowe rączki.

Kropek pomyślał sobie, że świat poza brzuszkiem Mamy wygląda dziwnie. Wokół niego kręciło się mnóstwo ludzi w dziwnych, białych ubraniach. I tak jakoś dziwnie się nazywali - lekarze i pielęgniarki. Kubuś nawet lubiłby wizyty lekarzy i pielęgniarek, gdyby nie to, że każda taka wizyta kończyła się wbijaniem ogromnych igieł w małe Kropkowe rączki albo nóżki, albo taką dziwną rurą dzięki, której Kubuś mógł oddychać.

Za to kiedy przychodziła Mama albo Tata nawet igły nie były straszne. Mama opowiadała bajki, albo śpiewała kołysanki. Najbardziej jednak Kubuś lubił słuchać opowieści o Domu i o Bracie. Co prawda nie bardzo wiedział co to jest Dom, albo kto to jest Brat, ale czuł, że jest to coś bardzo, ale to bardzo ważnego.

I tak Kubusiowi mijały szpitalne godziny, dni a potem tygodnie...

(Trzy miesiące później)

- Bardzo nam przykro, tutaj już nie możemy pomóc Kubusiowi. Musimy przewieźć go do innego szpitala. Nasz sprzęt już nie wystarcza.

Mama nie mogła uwierzyć w słowa lekarza. Przecież Kropek już niedługo miał być w swoim domu. 
- Kropku proszę Cię, oddychaj - szeptała przez łzy. Nawet Tata, który niczego się nie bał miał dziwnie mokre oczy.

Kropek pogrążony w głębokim śnie, słyszał głos Rodziców i śnił swój Kropkowy sen, że potrafi oddychać bez lekarstw  i bez tej okropnej rury w buzi.


(Pewien październikowy poranek)

- Proszę Państwa, bardzo nam przykro, ale Kubuś odchodzi... - tych słów Rodzice Kropka bali się najbardziej. Przecież miało być zupełnie inaczej... 

- Kubusiu, jeśli już nie masz siły na walkę to możesz iść tam gdzie nic nie będzie Cię bolało - drżącym od płaczu głosem powiedziała Mama, całując Kropka.

Kropek poczuł nagle obok siebie obecność Kogoś specjalnego. To było takie dziwne, a jednocześnie wspaniałe. Spać a jednak widzieć co dzieje się wokół swojego łóżeczka.
 Kubuś śpiąc-nieśpiąc zobaczył obok siebie postać mieniącą się bielą i srebrem. Chociaż nigdy wcześniej jej nie widział czuł, że znają się od dawna.
- Kim jesteś? - zapytał z ciekawością Kropek
- Jestem Cyryl, twój Anioł Stróż Kropku. Zostałem wybrany dawno dawno temu na Twojego opiekuna. Teraz pomyśl i powiedz mi o czym marzysz najbardziej - powiedział ciepłym, melodyjnym głosem.
- Chciałbym żeby nie było już obok mnie piszczących maszyn. I bardzo nie lubię zastrzyków. I nie chcę już mieszkać w szpitalu  - odpowiedział Kropek.
- Kropku, Twoje marzenie może się spełnić, ale musisz iść ze mną - powiedział Cyryl.
- A Mama, Tata i Brat też ze mną pójdą? - zapytał Kropek
- Kropku, Twoi bliscy nie mogą iść z Tobą, bo to nie ich czas - tłumaczył Anioł
- Ale ja będę tęsknił, a Mama pewnie będzie bardzo płakać - Kubusiowi głos drżał coraz bardziej
- Będziesz mógł odwiedzać Rodziców i Brata. Nie zobaczą Cię oczami, ale będą widzieli Cię sercem.
- Ja nie wiem... Ja się boję, bo nie wiem gdzie mnie chcesz zaprowadzić.
- Zobacz Kubusiu - mówiąc to Anioł przesunął ręką przed oczami Kropka.

Wtedy Kubuś zobaczył Aniołkowo. Łąki pełne najpiękniejszych kwiatów i białe puszyste obłoczki i gromadkę uśmiechniętych radośnie dzieci. Wokoło czuć było wszechogarniającą Miłość.
- Cyrylu, ja chyba pójdę z Tobą. Tylko bardzo proszę, zrób tak, żeby Mamie i Tatusiowi i mojemu Bratu nie było smutno. Nie chcę żeby płakali- poprosił Kropek.
- Oj Kropku, Kropku, za chwilę sam będziesz mógł to zrobić - zaśmiał się cicho Anioł
- Ja? Zupełnie sam? - nie dowierzał Kropek.
- Zupełnie sam - obiecał Cyryl.
- A teraz chodźmy, już czas - szepnął, wyciągając dłoń do Kropka.

Medyczne urządzenia przy łóżeczku Kropka zapiszczały przenikliwie ostatni raz i umilkły. Pani pielęgniarka odpięła wszystkie  rurki i kabelki, a Kubuś po raz pierwszy poczuł jak to jest, gdy nic nie boli.
- Kropku, a teraz Twoje pierwsze zadanie. Wiesz co masz zrobić... - odezwał się Cyryl.
Kubuś pomyślał chwilkę, podniósł rączkę i nagle szare dotąd niebo nad szpitalem rozświetliły promienie Słońca, a obok Rodziców pojawiła się Pani Nadzieja otulając ich swoim płaszczem.

- Wiem, że nasz Synek jest teraz szczęśliwy - szepnęła Mama przytulając się mocno do Taty. A potem zgodnie popatrzyli w niebo, gdzie ścieżką pośród chmurek, Kubuś z Cyrylem zmierzali do Aniołkowa.  








wtorek, 15 lipca 2014

Kubusiowe Opowieści - Do czego przyda się chmurka

Kropek znany był w Aniołkowie ze swej wielkiej miłości do chmurek (szczególnie tych śniegowych). A ponieważ pozostawał w wielkiej przyjaźni z Chmurkowymi Aniołami, ciągle coś przy chmurkach majsterkował i ulepszał. 

Kropek lubił małe białe obłoczki i szare chmury deszczowe, ale najbardziej podobały mu się chmurki śniegowe. 

Pewnego dnia Aniołkowa Banda znalazła Kubusia, który leżał na puchowej chmurce i machając nóżką zawzięcie o czymś rozmyślał.
- Kropek, ty chyba nie rozmyślasz o śniegu w środku lata - zapytały z niepokojem Aniołki.
- Postanowiłem popracować nad śniegiem w listopadzie - odpowiedział ze śmiechem Kubuś, widząc jak Przyjaciele oddychają z ulgą.
- Odkryłem coś fajoskiego - wyznał szeptem - siadajcie tutaj zaraz Wam coś pokażę.

Aniołki siadły wokół Kubusia, który z zapałem zaczął coś wyjaśniać. Im dłużej mówił, im dłużej coś rysował, tym bardziej buzie Dzieci rozjaśniały się uśmiechem.
- Tylko pamiętajcie, musimy zrobić to wszyscy razem. Jutro zbiórka na naszej chmurce!!!! I nie zapomnijcie o zaproszeniach!!! - zawołał Kropek.

Wstał nowy dzień. Słońce rozświetliło Aniołkowo i Ziemię. 

Aniołkowe Mamy, gdy tylko otworzyły oczy zauważyły tajemnicze koperty z napisem : "Dla naszej Rodzinki". Ze zdziwieniem otwierały listy, a w każdym z nich było napisane:

"Kochana Mamusiu, kochany Tatusiu, 
Bardzo proszę, żebyście dzisiaj o 17 wszyscy wyszli przed dom. I proszę spójrzcie w niebo.

Kocham Was

Wasz Aniołek"

Mamusie przeczuwały, że Aniołkowa Banda znowu szykuje jakąś niespodziankę, więc z niecierpliwością oczekiwały wyznaczonej godziny.

Przed godziną 17, przed swoimi domami pojawiły się Mamy, Tatusiowie i Rodzeństwo. Wszyscy ze zdziwieniem zauważyli, że niebo zasnute jest ciężkimi szarymi chmurami.
- Ciekawe dlaczego mamy patrzeć w niebo? Jest tak szaro-buro, że na pewno nic nie zobaczymy - szeptały do siebie zasmucone Mamy.
- Poczekajmy do wyznaczonej godziny, a potem wrócimy do domu - stwierdzili Tatusiowie.

Kiedy wybiła oczekiwana godzina, szare chmury rozsunęły się z cichym szumem niczym kurtyna w teatrze.
- Patrzcie, patrzcie, co się dzieje!!! - zawołała każda z Aniołkowych Mam.
Wszyscy zgromadzeni spojrzeli do góry i zobaczyli Aniołkowych piratów żeglujących swymi chmurkowwymi okrętami po bezkresnym oceanie Nieba. Zobaczyli Aniołkowe księżniczki tańczące w chmurkowych pałacach. Zobaczyli Aniołkowych rycerzy walczących z chmurkowymi smokami.

Chmury na niebie zmieniały swe kształty jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wszyscy z zachwytem obserwowali chmurkowe widowisko. Na końcu, chmury ułożyły się w kształt ogromnego serca. 

Mamy ocierały załzawione oczy. Tatusiowie też ukradkiem ocierali łzy płynące po policzkach. 
A potem rozległy się oklaski tak głośne, że słychać je było aż w Aniołkowie.

Zarumienione ze szczęścia Aniołki kłaniały się, jak na prawdziwych aktorów przystało. A rodzice wracając do domów uśmiechali się radośnie i zastanawiali co Aniołkowa Banda wymyśli następnym razem.



środa, 9 lipca 2014

Obiecałam...

Czy można cieszyć się życiem po śmierci dziecka? Można, szczególnie wtedy kiedy ostatnimi słowami jakie kieruje się do odchodzącego dziecka są: " Możesz iść Synku. Mama Ci obiecuje, że da radę..."

Kiedy minął czas łez i ciągłych pytań "Dlaczego?", przyszła chwila na wypełnienie złożonej Kropkowi obietnicy.

Prawie trzy dni śmiechu (chociaż łzy się też pojawiły) podczas spotkania Wczesnych Mam u Agatki  dwa lata temu :-)

Tańce do upadłego na weselu Kasi :-)

Wyjazdy na Mazury, bo właśnie tam, a nie w górach obecność Kropka czuję najmocniej :-)

Babskie wieczory i rozmowy z cyklu: Co też Kropek-Aktywista robi w Aniołkowie? Okraszone wybuchami śmiechu, bo przychodzą do głowy różne pomysły ( W końcu Kropek to nieodrodny Syneczek Mamusi) :-)

W zamian za to, Kubuś przekazuje "drobne prezenty". Chmurkę w kształcie serca na niebieskim niebie...
Tęczę, która pojawia się nie wiadomo skąd... Albo deszcz z chmur, których nie ma...

Najważniejszym darem jest spokój, bo wiem, że Kubuś jest szczęśliwy w Aniołkowie...

A kiedy przychodzą gorsze chwile i nie mogę opanować łez tęsknoty, wyobrażam sobie, że Kubuś wyjechał na długie wakacje... A może to my jesteśmy na urlopie, skoro wierzymy że właśnie TAM, w Aniołkowie jest nasz prawdziwy dom... A kiedy nasze ziemskie lato się skończy i wrócimy do domu, wierzę, że Kropek, który wtedy już pewnie będzie Jakubem, powie: " Dałaś radę, Mamo"


I jak się nie uśmiechać, kiedy dostaje się taaaaki prezent od Synka :-)





niedziela, 29 czerwca 2014

Co potrafi trzylatek...

Co potrafi trzylatek:
- Trzylatek jest ciekawy świata
- Trzylatek całkiem nieźle mówi
- Trzylatek potrafi się skupić
- Trzylatek próbuje być samodzielny
- Trzylatek korzysta z toalety
- Trzylatek ma coraz sprawniejsze rączki
- Trzylatek biega, skacze, lubi ruch
- Trzylatek interesuje się innymi dziećmi

Co potrafi trzyletni Kubuś:
- Pilnuje żebyśmy wrócili bezpiecznie do domu z każdej, nawet najkrótszej podróży
- Znakomicie poleruje gwiazdki, żeby świeciły pięknie na nocnym niebie
- Majsterkuje nieustannie przy śniegowych chmurkach (oby tylko nie zdarzył się śnieg w lipcu)
- W mgnieniu oka pokonuje dystans Aniołkowo - Ziemia
- Chroni Brata przed wszelkimi kontuzjami
- Potrafi przegonić Pana Smutka i sprowadzić Panią Nadzieję


I chociaż niewidoczny dla oczu, jest z nami w każdej sekundzie życia....


Jestem dumna ze swojego Trzylatka :-)

piątek, 27 czerwca 2014

Zostały zdjęcia i nasza piosenka...

Za dwa dni 3 urodziny Kropka... Tylko znowu serce będzie bolało, że urodzinowe świeczki Kubuś zdmuchnie w Aniołkowie w towarzystwie Aniołkowej Bandy, a nie tutaj- na Ziemi...

Nam zostały zdjęcia i piosenka...

Pamiętasz Kropku jak pukałeś w brzuszek, kiedy słyszałeś "Króla Lwa"?
Posyłam  do Nieba całą naszą miłość... I zaśpiewam Ci jeszcze raz... Mój ukochany Anielski trzylatku...







poniedziałek, 23 czerwca 2014

Kubusiowe Opowieści - Kto to jest Tata?

Nad Aniołkowem dopiero wschodziło słońce, ale Aniołki od dawna już nie spały. Głośne dyskusje obudziły Maurycego- Ciekawe co nasza Banda znowu wymyśliła? - zastanawiał się Anioł, otwierając najpierw jedno a potem drugie oko.

Maurycy poderwał się szybko ze swojego chmurkowego posłania i zjawił się w mgnieniu oka przy Dzieciach.
- Czy dzisiaj znowu jest jakieś święto? - zapytał zaspanym głosem. 
- Tak!!!! - krzyknęły radośnie Aniołki
- A co świętujecie Dzieciaki? Dzień Mamy przecież już był.
- Dzisiaj jest drugi najważniejszy Dzień! - Aniołki odpowiedziały z radosnym uśmiechem.
- Drugi najważniejszy Dzień? Myślałem, ze najważniejszy Dzień może być tylko jeden. - Maurycy, aż podrapał się ze zdziwienia po swej anielskiej głowie.
- Dzisiaj jest Dzień Taty - odpowiedziały przejęte Aniołki.
- Tata... Jak fajnie to brzmi... No to teraz Szkraby powiedzcie mi kto to jest ten tata - Maurycy usiadł sobie wygodnie na chmurce i czekał co powiedzą Dzieci.
- Tata jest najsilniejszy na świecie!!!!
- I niczego się nie boi!!!
- I potrafi wyganiać potwory z szafy i spod łóżka!!!
- I zna miliard różnych historii... czasami śmiesznych a czasami strasznych!!!!
- I jak Mama kocha nas najbardziej na świecie!!!
- To jest właśnie TATA!!!!!


*************
Jak Bóg stworzył Tatę (znalezione w necie)

Kiedy dobry Bóg zajmował się tworzeniem ojca, wykonał najpierw konstrukcję
dosyć wysoką i potężną. Ale pewien anioł, który znajdował się akurat w pobliżu powiedział:
- Ojejku, a co to za ojciec? Jeśli dzieci uczyniłeś tak malutkie, jak dziurki w serze, dlaczego robisz tak potężnego ojca? Nie będzie mógł grać w warcaby dopóki nie uklęknie. Nie utuli dziecka do snu bez zwijania się w kłębek, ani nawet nie ucałuje bez składania się na pół.

Bóg uśmiechnął się i odpowiedział:
- Masz rację, ale jeśli uczynię go mniejszym, to dzieci nie będą miały nikogo, na kogo będą mogły patrzeć zadzierając w górę głowę.

Kiedy potem lepił jego dłonie, uczynił je dosyć dużymi i silnymi. Anioł przechylił głowę i z dezaprobatą powiedział:
- Ojejku, jak takie olbrzymie ręce będą mogły zawiązać dziecku kokardkę, zapiąć lub odpiąć guzik, zapleść warkocz albo wyjąć drzazgę z paluszka?

Bóg uśmiechnął się i rzekł:
- To prawda, ale za to są wystarczająco duże, by pomieścić wszystko to, co można znaleźć w dziecięcej kieszeni, a jednocześnie wystarczająco małe, by pogłaskać go po głowie.

Bóg właśnie rozpoczął tworzenie dwóch nóg, tak dużych, jakich jeszcze nikt nie widział, kiedy anioł znów wybuchnął:
- Tak nie może być! Czy Ty, naprawdę myślisz, że takie dwie barki będą w stanie na czas wyskoczyć rano z łóżka, by móc ukoić płaczące dziecko? Czy przeciśnie się on między grupką dzieci, bez zmiażdżenia co najmniej dwojga z nich?

Bóg uśmiechnął się i powiedział:
- Nie obawiaj się, będą bardzo dobre. Zobaczysz: utrzymają równowagę dziecka, które się z nim bawi w: "jedzie, jedzie pan, na koniku sam...". Będą wypędzały myszy z wielkiej chaty i chwaliły się butami, za dużymi na kogokolwiek innego.

Bóg pracował całą noc, aby powierzyć ojcu jedynie niewielką ilość słów, ale za to silny i budzący zaufanie głos; oczy, które wszystko widzą, ale pozostają spokojne i wyrozumiałe. A w końcu, po długim namyśle, uczynił ostatnim dotknięciem łzy. Po tym wszystkim zwrócił się do swojego anioła z pytaniem:

Czy teraz już się przekonałeś, że ojciec może kochać tak bardzo, jak matka?

niedziela, 1 czerwca 2014

Dzień o smaku słodko-gorzkim

Gdybym chciała określić smak życia, to powiedziałabym, że składa się z dni o pięciu smakach. Są słodkie dni radości... gorzko smakujące dni pełne tęsknoty... kwaśne dni gdy się złościmy, pikantnie smakuje namiętność... i słone dni, kiedy nasze oczy wypełniają się łzami tęsknoty...

Dzisiejszy dzień ma smak słodko gorzki...

Dzień Dziecka - to jeden z tych dni w życiu Aniołkowego Rodzica, kiedy serce boli bardziej, a łzy płyną mocniej. Może się wydawać, że ci, którzy mają swoje dzieci również tutaj przechodzą to łatwiej. Nie jest łatwiej... Jest inaczej... Ale serce boli równie mocno...

Słodki smak dzisiejszego dnia zapewnia nam radość ziemskich dzieci. Wszystkie "ochy" i "achy" na widok prezentów i niespodzianek przygotowanych na ten dzień.

Ale jako Aniołkowi Rodzice nie zapominamy również o swoich Aniołkowych Dzieciach. Tego dnia kamienie iskrzą się kolorami maskotek...  Cmentarną ciszę przerywa szum wiatraczków i powiewających na wietrze baloników. Anielskie Dziewczynki dostają tak jak ich ziemskie siostrzyczki swoje lalki. A na nagrobkach Aniołkowych Chłopców stoją dumnie czterokołowe pojazdy.

Dla nas, Aniołkowych Rodziców rzeczą naturalną jak oddychanie jest obdarowywanie Aniołkowych Dzieci na równi z tymi Ziemskimi...

Tylko podczas wizyty na cmentarzu wkrada się w słodycz tego dnia gorzki smak tęsknoty i słony smak łez...
Pytania rodzące się w głębi udręczonego bólem serca... Czy One widzą... Czy może ciemną nocą wyfruną ze swoich chmurkowych łóżeczek w Aniołkowie, by swoimi rączkami dotknąć misia, pojeździć po nagrobkach samochodzikami, zakręcić w ciszy nocy skrzydłami wiatraczka...

Jest słodko gorzko...

*****************
Kochane Dzieciaki, niezależnie od tego czy przytulacie się do nas w tej chwili, czy spoglądacie na nas z Aniołkowa, przesyłamy Wam dzisiaj milion buziaków :***


Rodzice Kropka

********************
Kochani, zerknijcie również na blog Rodziców Krzysia i przeczytajcie przepiękny wpis z okazji Dziecięcego Święta

poniedziałek, 26 maja 2014

Kubusiowe opowieści - Kto to jest Mama?

-Chłopaki wstawajcie szybko!!!! Już jest dzień!!!! I to jest właśnie TEN DZIEŃ!!!! - wołały Dziewczynki tak głośno, że słychać je było w całym Aniołkowie
- Jeszcze chwileczkę - miał właśnie odpowiedzieć Kropek, kiedy nagle przypomniał sobie, co to Święto.
Po kilku minutach cała Aniołkowa Banda siedziała już na swojej ulubionej chmurce i głośno dyskutowała.
- Czy wszystkie drzewa pięknie się zielenią? - zapytał Kropek, trzymając w rączce długą listę wyciągniętą z kieszonki anielskiej szatki
- A czy kwiaty na każdej łące pięknie kwitną?
- Trzeba obudzić Słonko, żeby pięknie dzisiaj świeciło i wypolerować wszystkie gwiazdki, żeby wieczorem rozświetliły niebo.
Aniołki zapewniły, że wszystko jest przygotowane.

Nagle na chmurce pojawił się Anioł Maurycy, który mieszkał w Aniołkowie od początku świata
- Dzieciaki, powiedzcie mi dlaczego nie śpicie? Przecież jest jeszcze tak wcześnie, nawet Słonko jeszcze sobie smacznie śpi.
-Maurycy, przecież dzisiaj jest Ten Dzień - zawołały głośno Aniołki.
-Ale jaki dzień? - Maurycy zastanawiał się o jakim to święcie mógł zapomnieć
- Przecież dzisiaj jest Dzień Mamy!!!! - Aniołki były bardzo zdziwione, że Anioł może nie wiedzieć o tak ważnym dniu.
- A kto to jest Mama? - zapytał  zdziwiony Maurycy.
- To ty nie wiesz, kto to jest Mama? - Dzieci, aż siadły z wrażenia.
- Ja nie wiem, kto to jest Mama, bo ja chyba nie mam kogoś takiego - Maurycy popatrzył wokół smutnym wzrokiem.
- Mama jest najpiękniejsza!!!
- I najmądrzejsza!!!
- I potrafi zrobić coś takiego, że przestaje boleć, Wystarczy tylko, że pocałuje!!!!
- I kocha nas tak mocno, że nawet kiedy zamieszkaliśmy w Aniołkowie to każdego dnia i każdej nocy czujemy Jej miłość!!!
- I chociaż ma jedno serce, to swoją miłością obdziela wiele osób!!!
- To właśnie jest Mama!!!! - wołały głośno Dzieci

- Już sobie przypominam. Kiedy Pan Bóg zebrał w jedno Wiarę, Nadzieję i Miłość, to właśnie wtedy stworzył Mamę - szepnął cicho Maurycy..



poniedziałek, 5 maja 2014

Kubusiowe opowieści - Aniołkowa kołysanka

W Aniołkowie zapadał powoli zmrok. Aniołki kładły się do swoich chmurkowych łóżeczek. Nagle Kropek zobaczył, że jedna z chmurek jest pusta.
-Chłopaki, Dziewczyny, Wstawajcie! Fifek gdzieś zniknął!
Rzeczywiście, łóżeczko Filipka było puste. Aniołkowa Banda zerwała się ze swoich łóżeczek i ruszyła na poszukiwanie przyjaciela.

Filipek siedział zamyślony na chmurce i nawet nie zauważył kiedy nadbiegły zmartwione jego zniknięciem Aniołki.
-Filipku dlaczego jeszcze nie jesteś w łóżeczku. Martwiliśmy się wszyscy o ciebie - zawołał przejęty Kropek.
-Nie jestem w łóżeczku, bo muszę zaraz lecieć na Ziemię, do mojego domku - odpowiedział Filipek.
-Ale po co musisz lecieć do domku? Przecież już dzisiaj odwiedzałeś Mamę,Tatusia i Bliźniaki.
- Bo moi Bracia wcale nie chcą nie spać, a ja usłyszałem jak Tatuś mówi do Mamusi, że jestem Starszym Bratem i na pewno pomogę. Tylko nie wiem jak mogę pomóc.
- Fifek, po prostu musisz zrobić coś, żeby Twoi Bracia usnęli - podpowiedziały Aniołki
-Ale co ja mogę zrobić - Filipek wciąż nie miał żadnego pomysłu.
-Zaśpiewasz im kołysankę- oznajmił głośno Kropek
- Kropek!!! Ale przecież ja nie umiem śpiewać- zawołał Filipek
- Umiesz, umiesz. W końcu jesteś Aniołkiem. A Aniołki wiele potrafią, więc śpiewać na pewno też - odpowiedział z pewnością Kropek.
-Ale ja nie znam żadnej kołysanki. Jak mieszkałem jeszcze na Ziemi to Mama śpiewała mi do snu - szepnął zasmucony Filipek.
-Jeśli się nie zna kołysanki, to należy ją szybko wymyślić. A my wszyscy ci w tym pomożemy - zawołała głośno Aniołkowa Banda siadając wokół Filipka na niebieskiej chmurce.

W końcu Aniołki uznały, że kołysanka jest gotowa i Filipek może ruszać do Domu.
-A możemy lecieć z tobą?- zapytał Kropek
-Możecie, ale musicie być cichutko, bo jak Bliźniaki nas wszystkich zobaczą to na pewno będą chciały się z nami bawić. A Mama i Tatuś mówią, że oni mają spać - zgodził się Filipek.

Aniołki z szelestem skrzydełek zjawiły się w pokoiku, gdzie w  łóżeczku leżeli Filipkowi Bracia. Chociaż pora była już bardzo późna, widać było, że wcale nie mają ochoty na spanie. Filipek usiadł przy Bliźniakach, położył rączki na ich główkach i razem ze wszystkimi Aniołkami zaczął cichutko śpiewać:

Luli, chłopcy, luli
Anielski braciszek do snu was utuli
Niech się wasze oczka do snu pięknie zamkną
utulę was dzisiaj anielską kołysanką...

Bliźniaki zasnęły, ukołysane do snu Aniołkowym śpiewem. Śpiewające Aniołki nawet nie zauważyły, kiedy drzwi pokoiku cichutko się zamknęły. Dopiero kiedy wracały z trzepotem skrzydełek do Aniołkowa, usłyszały jak Tata mówi do Mamy przytulając ją mocno:
-Mówiłem, że na Filipka i Aniołkową Bandę zawsze możemy liczyć

********************
P.S. (od Aniołkowej Bandy, która upomina się o ten dopisek)
Chociaż  bohaterem opowieści jest Filipek, to śpiewamy kołysanki wszystkim naszym Siostrzyczkom i Braciszkom. Bo jesteśmy starszym Rodzeństwem :-)

Kochamy Was i przesyłamy całuski z Aniołkowa

Aniołkowa Banda <3

czwartek, 13 marca 2014

Dni, tygodnie, miesiące, lata

Jak Aniołkowi mierzą czas?

Najpierw czas zatrzymuje się w miejscu... Wschody i zachody słońca nas nie dotyczą... Nie wiemy czy jest dzień, czy noc...

Potem zaczyna działać nasz własny zegar... Godzina "zero" u każdego Aniołkowego jest inna... Moją stała się 12.35 - godzina śmierci Kropka.

Najpierw mierzymy czas godzinami, godziny zamieniają się dni... Kiedy zaczynamy akceptować nasze życie-nie-życie, jednocześnie zaczynamy odmierzać czas tygodniami, które kiedyś w końcu zamieniają się w miesiące...

A potem przychodzą rocznice... Pierwsza najtrudniejsza, ale każda kolejna wcale nie jest łatwiejsza...
Z niedowierzaniem liczymy, bo przecież każdemu Aniołkowemu wydaje się, ze jego świat skończył się zaledwie wczoraj...

Dlaczego o tym piszę? Wczoraj swoją pierwszą rocznicę obchodziła jedna ze znajomych Aniołkowych Mam.. I jej słowa o rozpaczy rozdzierającej serce i łzach tęsknoty, które nie chcą przestać płynąć...

Mam świadomość, że ten kto nie stracił dziecka nie jest w stanie zrozumieć, ze nasza żałoba tak naprawdę nigdy się nie skończy. Czas zabliźni ranę, ale ona nigdy nie zniknie...

Każdego dnia możemy walczyć, możemy mierzyć się z bólem i z tęsknotą... Rocznica to dzień, w którym nie każcie nam być dzielnymi...

Pozwólcie nam tego dnia na rozpacz, na krzyk i łzy płynące strumieniem po twarzy...


piątek, 7 marca 2014

Czekanie na...

Dawno już pisanie posta nie sprawiało mi takich trudności jak dzisiaj. Od kilku dni (z uporem maniaka) wracam do treści artykułu zamieszczonego w jednym z ostatnich numerów Newsweeka i za każdym razem jego treść powoduje niesamowity natłok myśli.

Kiedy dzieci czekają na śmierć

Mimo, że jestem Aniołkową, nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego, co przeżywają Rodziny śmiertelnie chorych dzieci.  Może to zabrzmi drastycznie, ale błogosławieństwem było dla mnie, dla nas to, że śmierć Kubusia spadła na nas niespodziewanie. Mimo, że kilka dni przed śmiercią, lekarze informowali nas, że wyczerpali wszystkie możliwości leczenia, mimo tego, że gdzieś głęboko w sercu czułam, że Kubuś odchodzi, mój umysł nie chciał przyswoić tych wiadomości...

Jakiś czas po śmierci Kropka spotkałam na swojej drodze mamę, która mogłaby być jedną z bohaterek artykułu. Słowa, które od niej wtedy usłyszałam wydawały mi się brutalne i zastanawiałam się jak może tak mówić Aniołkowa. Słowa, które pamiętam do dziś: Ciesz się, że nie musiałaś się modlić o śmierć dziecka widząc jak cierpi...

"Trzeba wielkiej miłości, żeby nie zatrzymywać dziecka na siłę..." mówi Zorka - Agnieszka Kaluga. Ja do tego dodałabym, że trzeba nie tylko miłości, ale również wielkiej odwagi.

Odwagi, bo niejednokrotnie przyjdzie się zmierzyć z myślami, czy na pewno zrobiliśmy dobrze rezygnując z uporczywej terapii i z pojawiającymi się wyrzutami sumienia - jaka ze mnie matka, skoro pozwoliłam umrzeć własnemu dziecku...

Trzeba odwagi, bo może przyjdzie się zmierzyć z krzywdzącymi opiniami innych ludzi - jaka z ciebie matka, skoro pozwoliłaś umrzeć własnemu dziecku...

Błogosławiona moja niewiedza...



środa, 12 lutego 2014

I jeszcze raz o Dużych Sprawach i Małych Głowach

Dlaczego niektóre dzieci nie bawią się z innymi?
Czy można rozmawiać nie używając głosu?
Dlaczego mojemu koledze w oddychaniu pomaga maszyna?
Dlaczego moja koleżanka jeździ na wózku?
Dlaczego mój kolega nie je obiadku buzią tak jak ja?

Takie pytania być może usłyszymy od naszych dzieci, kiedy spotkają się w przedszkolu czy w szkole z niepełnosprawnym kolega albo koleżanką. Jak odpowiedzieć na te, trudne przecież pytania? Pomóc w tym będzie mogła książka o której pisałam tutaj.

Marzeniem Książkowego Teamu jest, aby książka była bezpłatna, ale by to marzenie się spełniło potrzeba 10 000 zł.

Możemy pomóc w spełnieniu tego marzenia!!!! Wczoraj projekt "Duże Sprawy w Małych Głowach" wystartował na portalu Polak potrafi

44 dni...
10 000 zł...
zasada "wszystko albo nic"...

KAŻDA ZŁOTÓWKA JEST WAŻNA!!!!!

Wierzę, że się uda!!!!


niedziela, 2 lutego 2014

Kolejny krok do przodu

Po  śmierci Kuby musiałam nauczyć się żyć na nowo. Pierwsze dni były dziwne. Chodziłam z kąta w kąt myśląc jak to jest możliwe, że mój świat się skończył a słońce dalej świeci, ludzie uśmiechają się chodząc sobie beztrosko...

Złożyłam jednak Kropkowi obietnicę, że poradzę sobie... I tak minuta po minucie, godzina po godzinie, dzień po dniu oswajałam nową rzeczywistość.

Bycie Aniołkowym Rodzicem nie jest łatwym zadaniem... Ciągle pojawiające się pytania "dlaczego?", wyrzuty sumienia, że nie zapobiegłam śmierci własnego dziecka, myśli " jaka ze mnie matka?"... Właśnie wtedy najbardziej pomocne okazały się rozmowy z innymi Aniołkowymi. Dowiedziałam się, że właściwie każda z nas miała podobne odczucia i  każda zdawała sobie te same pytania...

Krok po kroku... Ciągłe upadki i próby podnoszenia się...

Pisałam wcześniej,że nie potrafię oglądać zdjęć Kubusia. Do tej pory czekały sobie, ukryte w czeluściach komputera... Nie oglądałam ich i nie dzieliłam się tymi zdjęciami z innymi... Kilka dni temu dostaliśmy prezent... Zdjęcia naszej rodzinki... Igor, My i Kuba... Cztery ramki połączone ze sobą... Nie ukrywam, że kiedy otworzyłam pudełko i zobaczyłam co znajduje się w środku, pierwszą reakcją były łzy i ściśnięte serce. jednak z każdą upływającą minutą ból przemieniał się we wspomnienia... Patrząc na zdjęcie widziałam uśmiechającego się Kropka... I znów gdzieś głęboko w swoim sercu mogłam usłyszeć bicie Jego serca...

Musiało minąć dwa lata... Teraz cała nasza Rodzinka jest razem... To cudowne uczucie, że kiedy otwieram oczy widzę przed sobą moich dwóch cudownych synów. I mogę patrzyć na nich bez łez a tylko z miłością...

czwartek, 30 stycznia 2014

Konkurs " Blog roku 2013"

Od kilku dni na blogu zobaczyć można banerek p.t. "Ten blog bierze udział w konkursie na blog roku 2013".

Ogarnęło mnie totalne wariactwo i namówiona przez zaprzyjaźnione Aniołkowe, zgłosiłam "Myśli-odsiewnię" do tego konkursu. Szczerze mówiąc (a właściwie pisząc) nie liczę na wygraną - zresztą mam swojego cichego faworyta. Zgłoszenie do konkursu ma jednak swoje drugie dno. Chciałabym, aby śmierć dziecka przestała być tematem tabu. Chciałabym, aby Nie-aniołkowi zobaczyli, że jesteśmy i zrozumieli, że bycie Aniołkowym rodzicem nie jest zaraźliwe.

Jeśli ktoś by jednak bardzo chciał oddać głos akurat na "Myśli-odsiewnię" to może to zrobić w następujący sposób:
SMS na numer 7122, w treści wpisując A00820
Uwaga!!! w numerze bloga "0" to cyfra zero, kod należy wpisać bez spacji.

W głosowaniu może wziąć udział dowolna osoba, przy zastosowaniu zasady, ze z jednego numeru telefonu można oddać jeden głos na dany blog. Ponowne głosowanie na ten sam blog nie jest możliwe. Można jednak głosować - z wykorzystaniem tego samego numeru -  na inne blogi biorące udział w konkursie.

Cały dochód z smsów zostanie przekazany Fundacji Gajusz, prowadzącej Hospicjum dla dzieci osieroconych.

P.s. Głosowanie trwa do 6.02.2014 r.do godz. 12.00

czwartek, 23 stycznia 2014

Gabrysi rozmowa o umieraniu

Pisałam już w jednym z pierwszych postów o jednej z dwóch "Najlepsiejszych" Przyjaciółek Kubusia - Gabrysi. Kilka dni temu zmarła Prababcia Gabi. Po pierwszych łzach takie mniej więcej (znam je tylko z relacji Gosi) słowa usłyszała jej mama:
" Babcia jest już z Kubusiem. On na pewno po nią wyszedł i teraz wszystko jej pokaże. Kuba się Babcią zaopiekuje i teraz będzie miał w Niebie jeszcze jedną babcię"

Gabi wypowiadała te słowa z niezachwianą wiarą w głosie...

Niesamowita jest dla mnie pewność dziecka, że śmierć nie jest końcem, a jedynie początkiem czegoś nowego...



wtorek, 21 stycznia 2014

Nie widzieć... nie słyszeć... nie czuć...

Od ponad dwóch lat (chcąc nie chcąc) rozgraniczam swoje życie na to "przed' i to "po".  Granicą jest śmierć Kropka.

W życiu "przed", kiedy docierały do mnie informacje o śmierci dziecka nie przechodziłam obok nich obojętnie. Zawsze wywoływały we mnie ból, niedowierzanie i tysiąc innych emocji - byłam przecież matką. Odbierałam je jednak z pozycji obserwatora.

W życiu "po" każdą śmierć odbieram osobiście. Za każdym razem czuję jakbym Kubę traciła na nowo. Za każdym razem powraca pytanie "dlaczego umierają dzieci" i krzyk "po co Ci, Panie, tyle Aniołów? Nie wystarczy tych co już są?"

Chciałabym wtedy nie widzieć, nie słyszeć, nie czuć. Nie zastanawiać się czy do naszej grupy nie dołączy kolejna Aniołkowa. Marzę o tym, żeby nie witać jej słowami: "przykro mi, że z nami jesteś..."

sobota, 18 stycznia 2014

O dużych sprawach i małych głowach


Czy można odczarować niepełnosprawność? Czy można spowodować, że przestaniemy się jej bać?Okazuje się, że dzięki pewnym niesamowitym Mamom jest to możliwe.

Agnieszka - mama Dzielnego Franka i Monika - ciocia Lasche piszą książkę. Dzięki książce dzieciaki (te małe i te większe) będą mogły się dowiedzieć czym jest niepełnosprawność.

Marzeniem Książkowego Teamu jest, aby książka była bezpłatna. Możemy wszyscy pomóc spełnić to marzenie wchodząc na Facebookowy fanpage. Kochani, wchodźcie, lajkujcie, udostępniajcie!!!!!!!



niedziela, 12 stycznia 2014

I jeszcze raz o Orkiestrze

Dzisiaj niestety będzie politycznie...

Od rana trwa Wielkie Granie i tak samo od rana słyszy się, lub czyta o "wielkim żebractwie pana Owsika". Już w okolicach godziny 8, w pracy, zostałam uświadomiona o Wielkim Przekręcie Świątecznej Pomocy. Więc skoro mogą wszyscy to mogę i ja...

Jest tyle organizacji charytatywnych, dlaczego tak lansuje się Owsiaka i Orkiestrę?

Ano pewnie dlatego, że to co robi Owsiak jest widoczne na każdym kroku. Nie ma chyba szpitala, w którym nie znajdowałby się chociaż jeden sprzęt pochodzący z datków Orkiestry. Nawet nasz zapyziały szpitalik ma na swoim wyposażeniu inkubatory z serduszkiem.

Szpital stał się moim drugim domem na trzy i pół miesiąca i przez ten czas nie widziałam ani jednego urządzenia zakupionego przez inną fundację. Kubuś korzystał z inkubatorów, Infant Flow, respiratora, USG, rentgena, inkubatora przewozowego. Był poddany przesiewowym badaniom słuchu i programowi leczenia retinopatii u wcześniaków. Wszystko to zapewniła mu Orkiestra, nikt inny.

Owsiak zarabia na tym kupę szmalu

Szczerze? Skoro nasi Ministrowie Zdrowia (ze wszystkich opcji politycznych, które miały ten resort - a więc PO, PiS, SLD) i urzędnicy NFZ nic nie robią w kierunku poprawy opieki zdrowotnej w naszym kraju, a za przeproszeniem pierdzą w  ministerialne czy urzędnicze stołki i biorą za to pieniądze, to dlaczego nie miałby wziąć pieniędzy ktoś, dzięki komu Polska z szarego koniuszka Europy przesunęła się do czołówki?

Jeśli ktoś chce zobaczyć jak wygląda ta kupa szmalu w rzeczywistości, to zainteresowanych rozliczeniami finansowymi odsyłam na stronę WOŚP.

Sprzęt zakupiony przez Owsiaka nie dość, że stary to w dodatku stoi bezużyteczny

Nie zauważyłam, a miałam dużo czasu żeby obserwować co się dzieje na Intensywnej Terapii i z jakiego sprzętu korzystał Kubuś oraz inne Wcześniaki

Przystanek Woodstock to prawie jak Sodoma i Gomora

Osobiście na Woodstocku nie byłam, ale był mój Brat. Nie wrócił z rogami diabelskimi i ogonem. Woodstock nie zmienił jego światopoglądu - dalej wierzy w Boga. Więc chyba nie jest tak źle...

No to sobie popisałam... mój blog, więc mogę...

A na sam koniec

 Wszystkich "życzliwych inaczej" zapraszam na oddziały Intensywnej Terapii, oddziały Onkologii Dziecięcej, Kardiologiczne i Kardiochirurgiczne, na Oddziały Ratunkowe. Popatrzcie się w oczy chorym, często umierającym Dzieciom i ich Rodzicom i powiedzcie im prosto w oczy, że To wszystko jest niepotrzebne i złe...





piątek, 10 stycznia 2014

Kubuś i Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy

Całe, bardzo krótkie życie Kropka związane było z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. To właśnie dzięki temu, że ktoś, kiedyś wrzucił do puszki przysłowiową złotówkę, mój Synek miał szansę walczyć.

Kiedy wchodziłam na oddział Intensywnej Terapii w bialskim szpitalu (jednym z siedmiu w Polsce, które noszą imię WOŚP), wszędzie widziałam czerwone serduszka. Inkubatory, Infant Flow, respiratory, USG, rentgen - to wszystko było zakupione dzięki Orkiestrze. Nie musiałam się martwić, że Kropek "błąka" się po szpitalnych pracowniach, albo jest przewożony do innego szpitala w celu wykonania potrzebnych badań, albo wdrożenia koniecznej dla Niego terapii. Wszystko było na miejscu.

źródło: You Tube


źródło: You Tube



Orkiestrę wspieram od samego początku, ale nigdy nie przypuszczałam, że przyjdzie moment kiedy moje dziecko będzie potrzebowało takiej właśnie pomocy.

Nie chcę przekonywać nieprzekonanych, ani odbierać zasług innym Fundacjom, ale to właśnie Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy będzie zajmować szczególne miejsce w moim serduchu. Dlatego i w tym roku (już 22 raz) wrzucimy małe co nieco do puszki z czerwonym serduszkiem.


sobota, 4 stycznia 2014

Podziel się 1%





Od kilku lat każdy z nas ma możliwość przekazania 1% swojego podatku potrzebującym. Dla nas to niewiele, dla podopiecznych różnego rodzaju fundacji - szansa na lepsze jutro.

To właśnie dzięki 1% Choruszki mają refundowane koszty leczenia czy rehabilitacji, zakup sprzętu medycznego i lekarstw. Jak wygląda opieka Państwa nad chorymi dziećmi możecie przeczytać chociażby tutaj.

Dlatego, kochani Czytacze, wypełniając swoje PIT-y pamiętajcie o przekazaniu 1% podatku.
A jeśli jeszcze nie wiecie komu możecie pomóc, to poniżej zamieszczam małą ściągaweczkę :-)


Kumple Kubusia - Waleczne Wcześniaki

Aleks

Franio

Maja


Paulinka


Wojtuś

Blogowi  Przyjaciele



Jacek i Kacper
Podzielmy się 1%, to nic nie kosztuje!!!!