Ostatnio siedziałyśmy z jedną z Kubusiowych Ciotek przy kawce. W pewnym momencie Ciotka zaczyna relacjonować rozmowę przeprowadzoną z pewnym X.
-a do kogo Ty tak chodzisz na cmentarz?
- do naszego Aniołka...
(tu następuje konsternacja rozmówcy)
- do Kubusia, synka Sylwii...
- to ona straciła dziecko? ale ona wcale nie wygląda na matkę, która straciła dziecko...
- nie wygląda??? Sorry!!! to jak ma wyglądać???
Przyznaję się Wysoki Sądzie... Mija 16 miesięcy od śmierci Kubusia, a ja zaczęłam wychodzić z domu. Zaczęłam się śmiać... I jeszcze robię sobie rano makijaż... i dbam o to, by nie było widać moich siwych włosów... Nigdy nie chodziłam w czerni, to znaczy chodziłam jeśli miałam na to ochotę... I kazałam siostrze iść na wesele, wysuwając przy tym argument: "Kubuś tego by chciał"...
Może zewnętrznie nie wyglądam na matkę po stracie... Ale jeśli ktoś zajrzałby do mojego serca zobaczyłby krwawiącą ranę... Ranę, która nigdy się nie zagoi...
Sylwiunia jestes bardzo, dzielna.... pamiętam, pamiętamy o Kubusiu ...zawsze i na zawsze zostanie Naszym dzieciątkiem
OdpowiedzUsuńSylwiu, kochana dbaj o siebie.
OdpowiedzUsuńKubuś na pewno chce mieć ładną i uśmiechniętą mamę.
Buziaczki :*
Dzięki Dziewczynki
OdpowiedzUsuńCzy jestem dzielna? Nie wiem, staram się, chociaż ciągle jeszcze przychodzą mega doły.
Beti staram się dbać o siebie, żeby Kubuś się nie wstydził mamy przed resztą Bandy
Noooo i przed samym Bogiem ;)
UsuńBeti kocham Cię :-) Wszystkie Was kocham
UsuńTeż Cię kocham :*
UsuńJak pięknie pozory mylą. Tak wielu rzeczy ludzie nie widzą, nie czują... Gdyby tylko mogli zobaczyć nas bez "zewnętrza" i zajrzeć do wnętrza - do tej przeogromnej pustki bez dna... A Aniołkowe nie dość, że dźwigają ciężar straty, to jeszcze muszą zmierzyć się z ciężarem pustej już, ziemskiej rzeczywistości... I nie noszą tego bólu wypisanego na czole, takie są sprytne, że potrafią nosić żałobę w sercu i nie "chwalić" się nią i być silne dla innych...
OdpowiedzUsuńUwielbiam Kropka, wiesz o tym... Choć go nigdy nie poznałam...
A moją odpowiedź wcięło :( postaram się odtworzyć. Jak bardzo pozory mylą... Jak niewiele potrafią zobaczyć, wyczuć ludzie... Jak bardzo potrafią być zaskoczeni "zewnętrznością". A gdyby ją zdjąć z Aniołkowych, zobaczyć można by ogromną pustą otchłań, której nie da się zapełnić... Zobaczyć można by ciężar straty i ciężar radzenia sobie z pustą już, ziemską rzeczywistością... Dzielne te Aniołkowe Mamy. I podzielne.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Kropka, wiesz o tym... Choć go nigdy nie poznałam...
Czy Aniołkowe mamy nie mają prawa do normalnego życia?Żal i smutek noszę w sobie,a nie,żeby inni widzieli i mieli o czym rozmawiać.7 marca minie 3 lata,odkąd poroniłam długo wyczekiwaną pierwszą ciążę.
OdpowiedzUsuń"Czas nie leczy ran,tylko przyzwyczaja do bólu"
zagubiona
Zgadzam się z Tobą. Jak najbardziej mamy prawo do normalnego życia, chociaż po stracie Dziecka nigdy już nie będzie tak jak wcześniej.
OdpowiedzUsuńDla Twojego Aniołka zapalam światełko [*]