wtorek, 23 października 2012

Buty...

Noszę buty.
To są brzydkie buty.
Niewygodne buty.
Nienawidzę moich butów.
Każdego dnia ubieram je i każdego dnia chcę mieć inną parę butów.
W niektóre dni moje buty ranią mnie tak bardzo, że nie wierzę w następny krok.
Pomimo to cały czas je noszę.
Czuję dziwne spojrzenia, kiedy mam na sobie te buty.
Spojrzenia pełne współczucia.
Widzę w oczach innych ulgę, że to nie ich buty, tylko moje.
Oni nigdy nie rozmawiają o moich butach.
Gdyby do nich dotarło, jak okropne są moje buty, mogliby poczuć się niezręcznie.
Aby naprawdę zrozumieć czym są moje buty, musisz w nich chodzić.
Kiedy jednak już je włożysz, nie możesz ich nigdy zdjąć.
Teraz dopiero rozumiem, że nie jestem jedyną, która nosi te buty.
Jest wiele takich par butów na świecie.
Niektóre kobiety, tak jak ja, codziennie cierpią, gdy próbują w nich chodzić.
Niektóre nauczyły się już w nich chodzić, więc buty nie ranią ich aż tak bardzo.
Niektóre muszą długo chodzić w butach
zanim zrozumieją, jak bardzo je ranią.
Żadna kobieta nie zasługuje na to, by nosić te buty.
Jednak z powodu tych butów jestem silniejszą kobietą.
One dają mi siłę by stawiać czoło wszystkiemu.
One sprawiły, że jestem taką, jaką jestem.
Już zawsze będę chodziła w butach kobiety, która straciła dziecko.

źródło: Remembering our Babies, autor nieznany
tłumaczenie: E.D.

piątek, 19 października 2012

Ludzie marzą o Aniołach - jednego z Nich trzymałam w swych ramionach

Nikt nie jest przygotowany na smierc własnego dziecka. Nawet kiedy lekarze, nie dają juz żadnych szans, kiedy mówią, że to już koniec serce krzyczy, że to nie prawda, że to nie może się zdarzyć... Nie mnie...

Od odejścia Kropka minął rok, 52 tygodnie, 365 długich dni i nocy...

Czy się pogodziłam? Trudno pogodzić się z odejściem Kubusia. Przyjęlam Jego śmierć do wiadomości
i staram się żyć. Minuta po minucie, godzina po godzinie, dzień po dniu...

Naszym lekarstwem na trudne dni jest Igor - starszy Syn. To dla Niego trzeba było nauczyć się uśmiechać na nowo i cieszyć małymi sprawami.

Wierzę, że Kubuś, moj maleńki Aniołek patrzy sobie z chmurki i mówi: "tak trzymaj Mamo"

czwartek, 18 października 2012

Wstępu słów kilka...

Długo zastanawiałam się czy zacząć pisać. Zaczynałam i kasowałam, potem znowu zaczynałam i znowu wszystko lądowało w koszu. I tak w kółko...

O pisaniu bloga zaczęłam myśleć rok temu. Miałam pisać dla Kubusia - mojego Synka, wczesniaka z 28 tygodnia ciąży... Los sprawił, że Kropek nigdy moich słów nie przeczyta. Po trzech miesiącach walki Kubuś odszedł...

Dlaczego więc teraz? Chyba dlatego, że potrzebowałam całego roku, żeby poukładać swoje myśli... Dopiero teraz jestem gotowa włozyć je do swojej "myślodsiewni"