W ubiegłą niedzielę kolejny raz zagrała Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Oglądając programy telewizyjne i czytając wpisy w Internecie zauważyłam, że jak co roku ma tyle samo zwolenników, jak i przeciwników.
Nie chcę tutaj przekonywać nieprzekonanych - ludzie mają prawo do nielubienia Owsiaka...
A dlaczego ja co roku wrzucam "małe co nieco" do puszki?
Orkiestrę wspomagam od samego początku. Wrzucając pieniądze do puszki nie myślałam, że kiedykolwiek przyjdzie mi korzystać ze sprzętu z czerwonym serduszkiem... Przecież to dzieci innych ludzi chorują, nie moje...
Aż przyszedł 29 czerwca 2011 roku... Tego dnia w Szpitalu w Białej Podlaskiej urodził się Kubuś. Już kilka chwil po opuszczeniu mojego brzucha trafił na Oddział Intensywnej Terapii Noworodka i Niemowlęcia imienia Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy ----->zobacz sam
Dzięki temu, że ktoś kiedyś wrzucił datek do puszki, Kubuś miał zapewnioną opiekę na najwyższym poziomie. Gdziekolwiek zwróciłam wzrok wszędzie widziałam czerwone serduszka. Kropek przez trzy miesiące swojego życia uczestniczył w trzech programach medycznych wspomaganych przez WOŚP, korzystał ze sprzętu medycznego...
Wiem, że gdyby nie Orkiestra, mój Synek - skrajny wcześniak nie miałby najmniejszych szans...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz