Nikt nie jest przygotowany na smierc własnego dziecka. Nawet kiedy lekarze, nie dają juz żadnych szans, kiedy mówią, że to już koniec serce krzyczy, że to nie prawda, że to nie może się zdarzyć... Nie mnie...
Od odejścia Kropka minął rok, 52 tygodnie, 365 długich dni i nocy...
Czy się pogodziłam? Trudno pogodzić się z odejściem Kubusia. Przyjęlam Jego śmierć do wiadomości
i staram się żyć. Minuta po minucie, godzina po godzinie, dzień po dniu...
i staram się żyć. Minuta po minucie, godzina po godzinie, dzień po dniu...
Naszym lekarstwem na trudne dni jest Igor - starszy Syn. To dla Niego trzeba było nauczyć się uśmiechać na nowo i cieszyć małymi sprawami.
Wierzę, że Kubuś, moj maleńki Aniołek patrzy sobie z chmurki i mówi: "tak trzymaj Mamo"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz