Wczoraj, zupełnie przypadkowo, skacząc po Internecie natknęłam się na reportaż, który można obejrzeć tutaj.
Po obejrzeniu pozostały mi tylko gorzkie refleksje. Właśnie w tym szpitalu, blisko 15 lat temu rodziłam Igora. Dzięki "opiece" obecnego ordynatora, moje dziecko urodziło się w ciężkiej zamartwicy. Dzisiaj wiem, że to cud, że Igor jest wygadanym, w pełni zdrowym nastolatkiem. Po naszych "porodowych" przejściach nie ma śladu, ale nie dzięki lekarzom z Sokołowskiego szpitala, tylko dzięki wiedzy i kompetencji pani Neonatolog z mojego rodzinnego miasta.
Jak wygląda "opieka lekarska" w szpitalu, o którym mowa w reportażu można się przekonać odwiedzając sokołowski cmentarz. Widzi się tam sąsiadujące ze sobą nagrobki, na których widnieje jedynie data śmierci dziecka...
Czy to zbyt wiele oczekiwać w XXI wieku pomyślnego rozwiązania zdrowej ciąży? Dzisiaj lekarze przeszczepiają organy, ratują dzieci o wadze mniejszej niż torebka cukru, a w wielu miejscach ciągle umierają zdrowe, donoszone dzieci...
My nie mieliśmy siły, aby walczyć z lekarzami... dlatego mocno kibicuję Pani Annie i Panu Józefowi w ich walce o sprawiedliwość
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz