Jak Aniołkowi mierzą czas?
Najpierw czas zatrzymuje się w miejscu... Wschody i zachody słońca nas nie dotyczą... Nie wiemy czy jest dzień, czy noc...
Potem zaczyna działać nasz własny zegar... Godzina "zero" u każdego Aniołkowego jest inna... Moją stała się 12.35 - godzina śmierci Kropka.
Najpierw mierzymy czas godzinami, godziny zamieniają się dni... Kiedy zaczynamy akceptować nasze życie-nie-życie, jednocześnie zaczynamy odmierzać czas tygodniami, które kiedyś w końcu zamieniają się w miesiące...
A potem przychodzą rocznice... Pierwsza najtrudniejsza, ale każda kolejna wcale nie jest łatwiejsza...
Z niedowierzaniem liczymy, bo przecież każdemu Aniołkowemu wydaje się, ze jego świat skończył się zaledwie wczoraj...
Dlaczego o tym piszę? Wczoraj swoją pierwszą rocznicę obchodziła jedna ze znajomych Aniołkowych Mam.. I jej słowa o rozpaczy rozdzierającej serce i łzach tęsknoty, które nie chcą przestać płynąć...
Mam świadomość, że ten kto nie stracił dziecka nie jest w stanie zrozumieć, ze nasza żałoba tak naprawdę nigdy się nie skończy. Czas zabliźni ranę, ale ona nigdy nie zniknie...
Każdego dnia możemy walczyć, możemy mierzyć się z bólem i z tęsknotą... Rocznica to dzień, w którym nie każcie nam być dzielnymi...
Pozwólcie nam tego dnia na rozpacz, na krzyk i łzy płynące strumieniem po twarzy...
Sylwetko, jak zawsze opisałaś dokładnie to co czuję.
OdpowiedzUsuńTo, co czuje każdy Aniołkowy rodzic.
Moja pierwsza rocznica była całkiem niedawno,z pewnością nie pragnęłam w tym dniu być dzielna...