We wtorek wróciłam po swoich 24 h z pracy do domu. Moje jedyne marzenie - wykapać się i chociaż godzina drzemki. Zdążyłam usiąść, kiedy zadzwonił telefon. (nienawidzę nieznajomych telefonów, szczególnie po pracy). W słuchawce głos szkolnej pielęgniarki: "Dzieńdobry. Właśnie mam w gabinecie Igora. Uraz na lekcji W-Fu. Upadł barkiem podczas gry w piłkę." Wlosy na głowie podniosły mi się do góry. Zdążyłam tylko powiedzieć, żeby pielęgniarka dała mi 20 minut na jako - takie ogarnięcie się i zaraz będę w szkole.
Biegiem pod prysznic, kawa w locie coby matka po drodze nie padła i do szkoły. Dobrze, że zanim dotarłam do gimnazjum, pielęgniarka zdążyła wyciągnąć kartę w przychodni.
Wizyty w Poradni Chirurgicznej z numerkiem zbliżającym się do 50, szczególnie we wtorek (dzień targowy) wymagają od pacjentów silnych nerwów i końskiego zdrowia. Na szczęście Igor, jako dziecko (przepraszam Synu) ze świeżym urazem został przyjęty bardzo szybko
Diagnoza: złamanie obojczyka prawego. Miękki Desault i konieczność konsultacji u chirurga dziecięcego.
Konsultację zaliczyliśmy dzisiaj. Wynik: 4 tygodnie wakacji z tak zwanej "grzywki"- Igorek zaopatrzony został w gipsową zbroję. Dobrze, że obyło się bez hospitalizacji. Za tydzień wizyta kontrolna.
Wczoraj siedząc z Dziewczynami, zgodnie stwierdziłyśmy, że przed feriami i wakacjami, Igora profilaktycznie zamykać trzeba na cztery spusty w domu.
Dlaczego? Półtora roku temu, dzień przed feriami zimowymi Synio nabył gipsiku na nodze, w tym- roku złamany obojczyk.
Chwilowo matka nie ma czasu na "myślenie" bo opieka nad połamanym nastolatkiem płci męskiej do łatwych nie należy...
;))))
OdpowiedzUsuńUdanych wakacji :-)
OdpowiedzUsuńJuz za cztery tygodnie bedzie dobrze.