Po śmierci Kuby musiałam nauczyć się żyć na nowo. Pierwsze dni były dziwne. Chodziłam z kąta w kąt myśląc jak to jest możliwe, że mój świat się skończył a słońce dalej świeci, ludzie uśmiechają się chodząc sobie beztrosko...
Złożyłam jednak Kropkowi obietnicę, że poradzę sobie... I tak minuta po minucie, godzina po godzinie, dzień po dniu oswajałam nową rzeczywistość.
Bycie Aniołkowym Rodzicem nie jest łatwym zadaniem... Ciągle pojawiające się pytania "dlaczego?", wyrzuty sumienia, że nie zapobiegłam śmierci własnego dziecka, myśli " jaka ze mnie matka?"... Właśnie wtedy najbardziej pomocne okazały się rozmowy z innymi Aniołkowymi. Dowiedziałam się, że właściwie każda z nas miała podobne odczucia i każda zdawała sobie te same pytania...
Krok po kroku... Ciągłe upadki i próby podnoszenia się...
Pisałam wcześniej,że nie potrafię oglądać zdjęć Kubusia. Do tej pory czekały sobie, ukryte w czeluściach komputera... Nie oglądałam ich i nie dzieliłam się tymi zdjęciami z innymi... Kilka dni temu dostaliśmy prezent... Zdjęcia naszej rodzinki... Igor, My i Kuba... Cztery ramki połączone ze sobą... Nie ukrywam, że kiedy otworzyłam pudełko i zobaczyłam co znajduje się w środku, pierwszą reakcją były łzy i ściśnięte serce. jednak z każdą upływającą minutą ból przemieniał się we wspomnienia... Patrząc na zdjęcie widziałam uśmiechającego się Kropka... I znów gdzieś głęboko w swoim sercu mogłam usłyszeć bicie Jego serca...
Musiało minąć dwa lata... Teraz cała nasza Rodzinka jest razem... To cudowne uczucie, że kiedy otwieram oczy widzę przed sobą moich dwóch cudownych synów. I mogę patrzyć na nich bez łez a tylko z miłością...