poniedziałek, 29 lipca 2013

Zapach Dziecka

Kilka dni temu pojawił się upragniony, wyczekiwany, wytęskniony... Wczoraj nasza trójka w koncu miała okazję Go poznać...

Pierwsze minuty zabarwione naszą nieskrywaną  niesmiałością... Potem oczekiwanie na uderzenie bólu i zdziwienie, że w tej ważnej chwili czujemy tylko radość...

A potem to pytanie... Chcesz Go potrzymać?

I mogłam znowu poczuć w ramionach ten słodki ciężar... i ten niesamowity, mleczny zapach nowonarodzonego dziecka...




*********************

To był tydzień dobrych wiadomości :-) Wczoraj zakończyła się akcja zbierania pieniążków dla Kubusiowego Kumpla Aleksa.
W czwartek Dzielny Tygrysek będzie miał przeprowadzony zabieg.



Trzymamy mocno kciuki!!!!!!

piątek, 19 lipca 2013

Kubusiowe opowieści - Wielka Misja Wojtusia

Aniołkowa Banda bawiła się wesoło. Nagle Kubuś zobaczył, że na jednej z chmurek siedzi samotnie smutny Aniołek.

-Wojtusiu chodż się z nami bawić. Możemy pograć w piłkę albo pościgać się z wiatrem
- Ja dzisiaj nie chcę się bawić, bo chyba mam zmartwienie - odpowiedział Wojtuś.
- Wojtek, no co ty... zmartwienie w Niebie? Przecież tu nie ma zmartwień.
- Ale ja nie mam zmartwienia w Niebie. To znaczy mam, ale nie tutaj.

Kubuś nie czekał dłużej, tylko głośno wezwał na pomoc resztę Aniołków. 
- Wojtek, a teraz siadaj tutaj na chmurce i szybko mów gdzie masz to zmartwienie.
- Moja mama jest taka smutna... I przestała sie usmiechać... i jak nikt nie widzi to płacze - opowiadał kolegom zmartwiony Wojtuś. 
- A ja nie chcę, żeby mama płakała. Chcę żeby się cały czas usmiechała, bo wtedy jest najpiekniejsza na całym świecie - kontynuował opowieść Aniołek.
- Wojtek skrzydełka do góry, popraw sobie aureolkę i ruszamy na Ziemię! - zawołały głośno wszystkie Aniołki.

Wojtusiowa Mama siedziała nad jeziorem. Towarzyszył jej ubrany w czarną pelerynę pan Smutek. Oczy Mamy były pełne łez, a serce rozdzierała tęsknota.
- Wojtusiu, pomóż mi - szeptała cicho. 
-Naucz mnie znowu się uśmiechać i podaruj mi radość.

Nagle wokół Wojtusiowej Mamy pojawiły się małe Aniołki. Otoczyły Mamę Anielskim kręgiem.
- Wojtusiu, to twoje zadanie, ale nie martw się jak będzie trzeba na pewno ci pomożemy.

Wojtuś podszedł do Mamy. Wdrapał się na jej kolana i mocno do Niej przytulił.
- Mamo, to ja, Wojtuś. Nie możesz mnie zobaczyć, ale w sercu możesz mnie usłyszeć...

Mama nagle podniosła głowę i zdziwiona rozejrzała się wokół siebie. Nikogo obok niej nie było, ale wyraźnie słyszała głos swojego maleńkiego Synka. 
- Mamo, tam gdzie teraz mieszkam jest cudownie. Mam mnóstwo kolegów i koleżanek i bawimy się razem na niebieskich chmurkach. Kiedy przyjdzie czas, spotkamy się wszyscy razem i już nigdy się nie rozstaniemy. A teraz musisz być dzielna i znowu musisz się uśmiechać.

Wojtuś przytulił mocno mamę, ucałował jej policzek i zsunął się z kolan. 
- A teraz chyba muszę sobie jeszcze z kimś porozmawiać - powiedział do siebie i podszedł do pana Smutka.

-Panie Smutku chyba już czas na Ciebie. Idź sobie daleko i nie wracaj, bo mojej Mamie niepotrzebny taki towarzysz. tutaj nie ma dla ciebie miejsca.

Pan Smutek rozejrzał się smutnym wzrokiem, uśmiechnął się smutno i smutnym głosem powiedział;
- Z takimi opiekunami Pan Smutek nie wygra. Nie martwcie się, już sobie uciekam.

Aniołki z uśmiechem patrzyły jak Pan Smutek owija się swoją czarną peleryną i znika.

- A może zamiast Pana Smutku znajdziemy dla Wojtusiowej mamy inną towarzyszkę? - zaproponował Kubuś.- Chyba wiecie kogo mam na myśli?

I nagle Aniołkowa Banda zniknęła, a kiedy znowu pojawiła się obok Wojtusiowej Mamy towarzyszyła im ubrana w tęczowe szaty Pani Nadzieja.

Od tej chwili na twarzy Wojtusiowej Mamy coraz częściej zaczął gościć uśmiech a w jej sercu zapanował spokój. 

A gdy Pan Smutek próbował się zbliżyć, Pani Nadzieja okrywała Wojtusiową Mamę swoim tęczowym płaszczem i szeptała jej do ucha obietnice spotkania z Wojtusiem.



**********
Nasze Aniołki zawsze są przy nas i mogą przynieść naszym sercom spokój... Musimy im tylko na to pozwolić...





środa, 17 lipca 2013

Kubuś Aktywista

W Szpitalu w Białej Podlaskiej, mój Kropek znany był jako Kubuś Aktywista. Kochane Ciocie- Pielęgniarki zwykły tak mówić, bo:
  1. Kubuś uwielbiał oddychać "pod prąd" będąc podłączony pod Infant Flow
  2. Próby własnoręcznego rozintubowania  kończyły się prawie sukcesem
  3. Zdejmowanie budki tlenowej też się udało raz czy dwa
  4. Alarm w pulsyksometrze włączał się zawsze gdy Ciocia będąca na dyżurze siadła chociaż na momencik

Ciekawe czy w Niebie mój Kropek jest równie aktywny? Podejrzewam, że tak... pewnie ulubionym zajęciem jest teraz:
  1. Rozmontowywanie niebieskich chmurek
  2. Pogodowe zawirowania
  3. Tęcza nie wiadomo skąd
  4. I kolorowy motyl na pomniczku, kiedy idziemy w odwiedziny...

niedziela, 14 lipca 2013

Zaakceptować nie znaczy zapomnieć...

Jedną z najtrudniejszych "rzeczy". które musiałam przerobić po odejściu Kubusia, była akceptacja nowej tragicznej rzeczywistości.

W słowniku Aniołkowych pogodzenie się i akceptacja to dwa różne pojęcia. Nigdy nie będę mogła pogodzić się ze śmiercią Kropka, ale zaakceptowałam to, że mój Synek odszedł...

Moja akceptacja nie oznacza, że mniej kocham, mniej tęsknie... Nie oznacza również, że zapomniałam...
To nie jest tak... każda minuta mojego życia naznaczona jest bólem i tęsknotą... Kiedy jest naprawdę źle, wtedy z pomocą przychodzą mi te słowa:

Boże,
użycz mi pogody ducha, 
abym godził się z tym,czego nie mogę zmienić,
odwagi,
abym zmieniał to, co mogę zmienić,
i mądrości,
abym odróżniał jedno od drugiego.

/Reinhold Niebuhr/

czwartek, 4 lipca 2013

Po kontroli

Dzisiaj byliśmy na wizycie kontrolnej w poradni chirurgicznej. Jest nieźle :-) Pierwsze dwa dni bez gipsu nie zaszkodziły. Obojczyk się zrasta i co najważniejsze nie ma żadnych przesunięć. Kolejna wizyta za dwa tygodnie i wtedy (być może) Igor zostanie "wypakowany" ze swej gipsowej zbroi.

********

Rozmowa z Igorem w czasie drogi powrotnej:
- to ile jeszcze ten gips będę nosił?
- Synu jak wszystko będzie w porządku to jeszcze dwa tygodnie, a potem czeka cię rehabilitacja.
- no to super, jak tylko mi ściągną gips, ruszam na orlik ćwiczyć wślizgi...

 Chyba nie musze mówić, że plany mojego Syna sprawiły, że włos mi się podniósł na głowie...


poniedziałek, 1 lipca 2013

Kubusiowe urodziny

W sobotę mój Kropek skończył dwa latka. Nie chcę pisać "skończyłby"... Chociaż nie widzę mojego Synka, wierzę, że jest blisko mnie... Niewidzialny, ale zawsze obecny...

Nie było świeczek, ani tortu, ale były kwiaty i zabawki... I mnóstwo gości... Dziadkowie, Ciocie, Wujek. O Kubusiu pamiętały też Wczesne Ciocie i Ciocie Aniołkowe... Dla tak wielu osób Kubuś był i jest kimś ważnym...

Ciekawe jak wyglądały urodziny Kropka, tam w Niebie... Pewnie był ogromniasty tort i dwie świeczki... I Aniołkowa Banda pewnie była... i były szaleństwa i zabawy na niebieskich chmurkach...

Kubusiu, posyłam Ci do Nieba całą moją miłość, bo śmierć to zbyt mało, aby przestać kochać [*]